W akcję włączyły się placówki oświatowe z Kędzierzyna-Koźla w tym I Liceum Ogólnokształcące im. Henryka Sienkiewicza, II Liceum Ogólnokształcące im. Mikołaja Kopernika, Zespół Szkół Żeglugi Śródlądowej, Zespół Szkół Technicznych i Ogólnokształcących. Wsparcia udzieliła też Cukrownia Cerekiew oraz osoby prywatne: Adam Ryba, Jakub Mączynski, Katarzyna Polinowska-Miłek.
Wielki bus został wypełniony darami dotarł na miejsce. Dzięki relacji uczestników tego konwoju możemy zobaczyć gdzie trafiła pomoc z naszego miasta i regionu.
Jeden z takich przejmujących opisów wraz z fotorelacją przygotowała Gabriela Niegosz. Zamieszczamy go w całości poniżej.
„Wracamy. Z przygodami, z masą wspaniałych wspomnień i z wielkimi uśmiechami na twarzach. To było kilka intensywnych dni. Odessa, Mikołajów i Basztanka - te miasta pozostaną w moim sercu już na zawsze. Poznałam tu tylu wspaniałych ludzi, wiele wzruszających historii. Wiele osób pisało do mnie jak wygląda życie w miejscach gdzie wszystko może się wydarzyć, gdzie zasypiasz z myślą - GDZIE TYM RAZEM UDERZY RAKIETA. Czy ludzie normalnie tu funkcjonują? Moja odpowiedź za każdym razem brzmiała: Tak, życie toczy się dalej, to niecodzienna codzienność, w której chcąc nie chcąc muszą się odnaleźć.
Pierwszym naszym punktem na mapie był szpital w Odessie - szpital dziecięcy, który boryka się tam z problemami dotyczącymi sprzętu specjalistycznego do monitorowania czynności życiowych wcześniaków. Zostałam wpuszczona na oddział intensywnej terapii wcześniaczej, będąc tam brakło mi słów, autentycznie - nie wiedziałam co mam powiedzieć, te małe niewinne waleczne istotki bezustannie walczą o życie, lekarze którzy spędzają tam całe dnie często rozkaładają ręce - nie mogą nic więcej zrobić. Świadomość, że któregoś dnia zepsuje się ostatni czujnik spędza im sen z powiek, na Ukrainie są prawie niedostępne - deficytowe. Dwa czujniki przekazał Instytut Ratownictwa Medycznego, zostawiliśmy tam również pampersy dla dzieci oraz mleko modyfikowane.
Kolejnym miejscem do którego się udaliśmy był Mikołajów. Pierwszym celem w tym mieście to szpital wojskowy. Bardzo miło wspominam to miejsce. Wojsko dostało tam mnóstwo żywności, do przyszpitalnej kuchni. Chłopacy najbardziej ucieszyli się z napojów energetycznych oraz z batoników proteinowych, to dzięki nim mogą pełnić wielogodzinne służby. Z tego miejsca odebrał nas emerytowany generał brygady, pokazał nam Mikolajów.
Miejsca, które zostały zniszczone przez rosjan (celowo z małej litery, będąc tam i widząc to bestialstwo, nie mam już żadnego szacunku…), zarówno osiedla, w których cały czas żyją ludzie jak i miejsca kulturowe. Nie wiem co powinnam napisać. Na myśl przychodzi mi tylko jedno. To już nie jest wojna, to rzeź, barbarzyństwo, na które nikt nie zasługuje.
W Mikołajewie zostawiliśmy również sprzęt taktyczny oraz żywność, która trafia na front.
Całkiem przypadkowo trafiliśmy do Basztanki, w obwodzie mikołajowskim. To miasto było zajęte przez rosjan ponad dwa tygodnie, zajęli szkołę, w której zastrzelili dyrektora, zniszczyli ratusz, domy oraz sklepy. W Basztance zostawiliśmy wszystko, począwszy od żywności, mleka modyfikowanego, pampersów na sprzętach taktycznych kończąc. Na koniec chciałabym podziękować wszystkim darczyńcom, zarówno osobom prywatnym jak i firmom i stowarzyszeniom, m.in.: I LO i Żeglugi Śródlądowej w Kędzierzynie-Koźlu oraz KMP i KP Gliwice Dziękuję! Pamiętajcie, że razem możemy wiele! Odesso! Mikołajewie! Basztanko! Nie żegnam się, bo niedługo wrócę”.
Napisz komentarz
Komentarze