czwartek, 9 maja 2024 14:05
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Rozmowa ze stand-uperem Damianem Skórą z Kędzierzyna-Koźla

Mieszka w Krakowie, ale regularnie bywa w Kędzierzynie-Koźlu, gdzie dorastał. Stand-uper Damian Skóra wystąpił podczas Opolskiego Klubu Pacjenta. Komik przedstawił program pod wiele mówiącym tytułem „Rozchodzę to, czyli stand-up o zdrowiu Polaków”. Program powstał specjalnie z okazji wydarzenia, które odbyło się w Domu Kultury „Chemik” 22 lutego.
Rozmowa ze stand-uperem Damianem Skórą z Kędzierzyna-Koźla
Damian Skóra podczas występu w "Chemiku"

- To był chyba pierwszy występ przed nieco starszą widownią w Kędzierzynie-Koźlu? Jak się występowało podczas Klubu Pacjenta? To chyba nowe doświadczenie?

- Tak, pierwszy raz miałem okazję wystąpić dla publiczności, która w dominującej części była w wieku, nazwijmy to, niekwalifikującym się do wojska. Na regularnych występach jednak również pojawiają się takie osoby.

- To „tango” słowne na takiej publiczności nie było chyba łatwe?

- Było na pewno inne – poza całkowitym pozbyciem się słów uznawanych za wulgarne (tutaj klasyfikacja też zależy od pokolenia) trzeba było jeszcze dobrać odpowiednio tematy, a nawet nawiązania do dzieł kultury – nie mogłem mówić o rzeczach, o których publiczność nie miałaby pojęcia.

- Kiedyś w Kędzierzynie-Koźlu występowały kilkuosobowe kabarety, a teraz to jeden facet z mikrofonem. Zmieniliście całkowicie polską scenę śmiechu, jeśli tak można powiedzieć.

- W tym wypadku jest to dość symboliczne, bo kabaret kojarzy się obecnie głównie ze starszym odbiorcą. Natomiast naoglądałem się tyle różnych występów stand-upowych i kabaretowych, żeby stwierdzić, że wolę dobry kabaret od kiepskiego stand-upu. Mam na myśli, że sama forma nie definiuje jakości komedii, jak niektórzy czasem sądzą.

- Podczas występu w Kędzierzynie-Koźlu zaprezentowałeś swój nowy półgodzinny program o zdrowiu Polaków, przygotowany specjalnie na tę okazję. W zasadzie często mówiłeś o rzeczach oczywistych, a jednak odpowiednia gra słów powoduje, że śmialiśmy się sami z siebie.

- Przede wszystkim gramatycznie postanowiłem przyjąć perspektywę „ja”, „my”, żeby nikt nie poczuł się oceniany, a raczej mógł dostrzec swoje nawyki w moich historiach. Twoje pytanie w pewnym stopniu opisuje, czym materiał stand-upowy właściwie jest – spojrzeniem na znane nam tematy z innego kąta. W tym wypadku szczególnie złym pomysłem byłoby zapuszczanie się w jakieś skomplikowane konstrukcje myślowe lub tematy zupełnie obce widowni o konkretnej demografii.

- Gdzie jest granica? Czego nigdy byś nie powiedział? W Kędzierzynie-Koźlu wcale nie było tak zupełnie grzecznie, ale jednak taktownie.

- Dla mnie granica przebiega w intencjach – dopóki wiem, że ktoś nie ma złych intencji i tylko żartuje, to może poruszyć każdy temat. Żart to żart, świat wykreowany, abstrakcyjny. Jeśli jednak ktoś chce drugą osobę zranić, to wtedy nawet mały, pasywno-agresywny przytyk jest obrzydliwy.

Z drugiej strony, nie ukrywamy też własnych poglądów. Na przykład w trakcie występu w „Chemiku” pozwoliłem sobie na nieco bardziej jednoznaczne stanowisko w kwestii samozwańczych szamanów, lekarzy i osób organizujących „pokazy leczniczych produktów” dla głównie, nie ukrywajmy tego, starszych osób. Tutaj, poza żartem, była wyraźna niechęć do ich działalności. Mam na nich wyjątkowe uczulenie, wiedząc, jak potrafią zniszczyć życie seniorom. Wszystko to jednak musiało być podane w formie, no właśnie, jak to nazwałeś, taktownej, żeby przez zbyt intensywną formę nie zniechęcić odbiorców do wysłuchania samej treści.

- Jak wspominasz Kędzierzyn-Koźle? Tu w końcu dorastałeś.

- Nie wspominam, bo regularnie odwiedzam moje miasto, zatem nadal gromadzę wspomnienia.

- Jak to jest? Występy układasz sobie w głowie, a wcześniej spisujesz je na kartce?

- Ktoś kiedyś powiedział, że umysł komika pracuje 24 godziny na dobę i rzeczywiście jest w tym sporo prawdy. Codzienne sytuacje obserwujemy przez komediowy filtr i potem zebrane obserwacje i przemyślenia zamieniamy w żarty. Kiedy program robi się odpowiednio długi, większość z nas spisuje go co do słowa albo w postaci luźnych haseł. Pozwalam sobie jednak na pewne pole do improwizacji, bo nigdy nie przewidzisz, jaka sytuacja zastanie cię na występie.

- Musisz mieć dużo dystansu do siebie, a czy Polacy są sztywniakami, czy jednak potrafią się śmiać?

- Oceniając po samych występach, można jednoznacznie stwierdzić, że potrafią, ale tam przychodzi konkretna grupa odbiorców. Myślę, że mamy obecnie do czynienia z momentem przejścia, kiedy starsze pokolenie oburza się o jedne tematy, a młodsze o inne i czasami zapominamy, że żart nie oznacza rzeczywistego poglądu autora na dany temat. Myślę, że linia podziału przebiega tutaj pośrodku. Są osoby, które blokują się już po samym usłyszeniu jakiegoś słowa, hasła, które budzi konkretne skojarzenia, nie słuchając nawet, co dalej ma autor do powiedzenia na ten temat, a są też takie, które mimo że coś będące przedmiotem żartu dotyczy ich w sposób bezpośredni, potrafią się z tego śmiać, często nawet bardziej niż otoczenie.

Rozmawiał Adam Lecibil


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
autorytaryzmeskalacjakorupcji 03.03.2024 13:10
OSTATNIE 20 LAT HISTORII POLSKI TO MASOWA PSYCHOZA I WIARA W UTOPIĘ PRAWORZĄDNEGO PAŃSTWA AUTORYTARNEGO, UTOPIA NIESKORUMPOWANEGO AUTORYTARYZMU. AUTORYTARYZM TO ESKALACJA KORUPCJI, A NIE PORZĄDEK I PRZESTRZEGANIE PRAWA. AUTORYTARYZM ZE SWEJ ISTOTY TO BRAK RZĄDÓW PRAWA (RULE OF LAW) I RZĄDY LUDZI (RULE OF MEN). NIE PO TO SIĘ KOGOŚ KORUMPUJE, BY STOSOWAŁ PRAWO. Wielu Polaków kocha mit praworządnej III Rzeszy (por. np. Listę Schindlera). Tzw. prości ludzie wiedzą to bardzo dobrze. Dlatego o PiS mówią "przynajmniej się dzielą".

Reklama
pochmurnie

Temperatura: 18°CMiasto: Kędzierzyn-Koźle

Ciśnienie: 1024 hPa
Wiatr: 10 km/h

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama Moja Gazetka - strona główna