Obecnie, kiedy wszystko jest na jak najlepszej drodze i realne wydaje się zebranie pół miliona złotych na operację za oceanem ciężko chorej trzylatki, wspomnijmy o jeszcze jednej akcji charytatywnej, która przerosła wszelkie oczekiwania.
Niebawem, bo 7 marca, Wiktoria skończy cztery lata. Dziewczynka często się uśmiecha. Nie zawsze tak było. Kiedy miała pół roku, odebrano ją biologicznym rodzicom, pozbawiając ich władzy rodzicielskiej. Wiki trafiła do domu dziecka.
Dziewczynkę pokochali państwo Joanna i Gerard Wilczkowie. W Reńskiej Wsi prowadzą rodzinę zastępczą. Obecnie wychowują ósemkę dzieci. Wicia jest najmłodsza. Wszyscy wierzą, że jej najmłodszy członek wygra walkę o zdrowie.
Po wielu staraniach okazało się, że z rzadką, wrodzoną wadą serca - zespołem Ebsteina, stanowiącym niespełna jeden procent wszystkich wrodzonych wad serca - walkę może podjąć jedynie doktor Jose da Silva. Specjalizujący się w leczeniu anomalii Absteina doktor, operuje w szpitalu w Pittsburgu w Stanach Zjednoczonych. Na podstawie przesłanych wyników badań Wiktorię zakwalifikowano do operacji. Rozpoczęła się walka z czasem.
Ogromny odzew
Wśród rzeszy osób, które podjęły się pomocy w uzbieraniu niemałej sumy, pozwalającej na przeprowadzenie operacji u Wiktorii, znaleźli się Sandra Gromada i Tomasz Kotowicz, czyli... "SuperMY". Stworzyli na Facebooku grupę pn. "Serduszkowe licytacje dla Wiki". Odzew ze strony internautów był i wciąż jest ogromny.
- Akcję zainaugurowała grupa, która zwie się "SuperMY" - potwierdza Mikołaj Wilczek, syn państwa Wilczków. - Wyszli z propozycją licytacji. To ludzie z naszego powiatu. W przeszłości prowadzili już licytacje dla innych dzieci z naszego terenu. Bardzo mocno udzielają się na Facebooku - dodaje.
Akcję licytacji na portalu społecznościowym koordynuje grupa "SuperMy". Mikołaj Wilczek stara się pomagać w tym, by wiadomości o licytacjach trafiły do jak najszerszego grona odbiorców.
- Angażuję się ze względu na to, że Wiktoria jest u moich rodziców, którzy przygarnęli ją pod swoje skrzydła. Chcę dla niej jak najlepiej - wzrusza się Wilczek.
To się musi udać
Zaczęło się od tego, że ktoś zaprojektował dla jego mamy plakat informujący o akcji zbierania pieniędzy na operację Wiktorii. Opublikował go na Facebooku. Na efekty nie trzeba było długo czekać.
- Jeśli ktoś z zewnątrz popatrzy na Wiktorię, stwierdzi, że to normalnie rozwijające się dziecko. Nawet z moją córką Wiki wygłupia się, biega, skacze, rysuje. Niestety, po chwili dziecięcych szaleństw widać, że jednak coś jest nie tak z jej sercem. Sinieją jej ręce, widać, że choruje - wzrusza się rozmówca.
Nie ma wątpliwości, że uda się zebrać środki na operację siostry. Dziękuje wszystkim ludziom i organizacjom, które włączyły się w pomoc.
- Ich zasługa jest nieoceniona. Wierzę, że uda się zebrać potrzebne pieniądze w jak najkrótszym czasie - podkreśla Mikołaj Wilczek.
Potrzeba będzie o wiele więcej niż 500 tys. zł na samą operację dziewczynki. W przypadku komplikacji po operacji, za każdy dzień pobytu w szpitalu powyżej siedmiu dni trzeba będzie zapłacić 5 tys. dolarów. Nie sposób oszacować, jakie będą koszty około medyczne, czyli przeloty, pobyt Wiktorii w USA czy dodatkowe usługi związane z jej leczeniem.
Mają doświadczenie
Mieszkańcy Kędzierzyna-Koźla. Sandra Gromada i Tomasz Kotowicz. Ona biotechnolog, on - współwłaściciel rodzinnej firmy. Wolontariusze. Na razie nie prowadzą fundacji.
- Jesteśmy założycielami grupy "Serduszkowe licytacje dla Wiki". Robimy licytacje, pozyskujemy sponsorów. Kręci się to naprawdę od samego początku, co jest dla nas bardzo dużym zaskoczeniem. Super odzew... Trwających, jak i zakończonych licytacji mamy na dziś 400 - nie kryje satysfakcji Tomasz Kotowicz, kiedy rozmawiamy 6 lutego.
Półtora roku temu zbierali już pieniądze dla Dawida Drapacza z Opola. Dołączyli się wówczas do zbiórki pieniędzy na operację chłopca ze skomplikowaną wadą serca i płuc. Kosztująca ponad 5 mln zł operacja w Stanach Zjednoczonych doszła do skutku.
- Cała Polska zbierała, media dużo pomogły. W zeszłym roku dostaliśmy nawet zdjęcie od Dawida z podziękowaniem - mówi Kotowicz.
"SuperMy" wsparli też chorującą na endometriozę Annę Miłek z Miejsca Odrzańskiego. Na jej operację udało się zebrać brakujące 15 tys. zł. Nie brakowało innych szczytnych akcji, jak ta związana ze zbiórką darów dla Świetlicy Socjoterapeutycznej Stowarzyszenia Pomocy Dzieciom "Brzdąc" w Kędzierzynie-Koźlu czy dla Domu Świętego Karola w Koźlu.
- Bardzo dziękujemy ludziom dobrego serca, którzy wystawiają przedmioty, licytują je i wpłacają pieniądze na rzecz Wiktorii - zaznacza Kotowicz.
Napisz komentarz
Komentarze