Wspomniana pasieka stoi pod lasem między miejscowościami Karchów, a Borzysławice. Stoi w tak ustronnym miejscu, że trudno ją nawet dostrzec. Stało tam dwadzieścia uli. Teren nie jest ogrodzony, co zapewne ułatwiło zadanie złodziejowi.
- W sobotę wpadłem na przegląd. Chciałem sprawdzić co się dzieje z pszczelimi rodzinami, dołożyć trochę ramek do gniazd. Przyjeżdżam na miejsce i widzę, że dwóch pierwszych uli brakuje - relacjonuje pan Cezary, który pszczelarzem jest z zamiłowania. Wartość jednego ula sięga kilkuset złotych. Ale nie o pieniądze tu nawet chodzi.
- Hodowlą pszczół zajmuję się od około pięciu lat. Kradzieży uli dokonano w moim przypadku po raz pierwszy. Pasieka znajduje się na działce, którą dzierżawię od gminy Pawłowiczki - dodaje hodowca, który nie podejrzewa o kradzież nikogo konkretnego. Sprawę zgłosił na policję, która na chwilę obecną ma taki nawał obowiązków związanych m.in. z pandemią, że nie podjęła dziś interwencji.
- Policja podała mi adres mailowy w celu dokonania zgłoszenia. W obawie przez zrażaniem koronawirusem, funkcjonariusze unikają bezpośredniego kontaktu z mieszkańcami. Dlatego zostaje telefon i poczta elektroniczna. Jest szansa, że w najbliższych dniach na miejsce zdarzenia podjedzie któryś z dzielnicowych, ale mam świadomość, że ciężko będzie ustalić sprawcę. Jeśli ktoś dokonał kradzieży pod osłoną nocy, to trudno będzie go znaleźć. Tym bardziej, że od pasieki znajdującej się tuż przy lesie do najbliższego gospodarstwa jest może około 400 metrów. Nikt nic nie widział i nie słyszał. Jedyne co mogę zrobić, to poprosić tamtejszych gospodarzy o większą czujność - dodaje pan Cezary.
Napisz komentarz
Komentarze