Skontaktowaliśmy się z nim w tej sprawie. Całe zdarzenie zrelacjonował w kilku zdaniach.
- Rozpędzone samochody przejeżdżały obok niego. Żaden z kierowców się nie zatrzymał. Wiadomo, każdy się spieszy. Zrobiło mi się go szkoda. Wprawdzie ruch na tej drodze jest bardzo intensywny, ale zatrzymałem auto na środku jezdni, włączyłem światła awaryjne i podszedłem do niego. Trochę na mnie syczał i prychał, ale ostatecznie udało mi się go przepłoszyć na pobocze tuż obok przystanku MZK. Być może dzięki temu przeżył i mógł wrócić do swojej rodzinki - mówi Krzysztof Pawilszyn, właściciel pubu „Pod Papugami”.
W miejscu tym kierowcy powinni zachować szczególną ostrożność, ponieważ poza łabędziami często pojawiają się tu również dziki oraz bobry.
Napisz komentarz
Komentarze