kot

Trudno uwierzyć w to, że ludzie robią takie rzeczy. Mały kotek miał zginąć w męczarniach. Na szczęście został w porę odnaleziony i uratowany.

Strażacy z JRG-1 interweniowali przy jednym z bloków przy ulicy Sobieskiego na osiedlu Pogorzelec. Ze zgłoszenia wynikało, że od kilku godzin kot nie może zejść z dachu.

W sobotę, 27 marca przed godziną 18 dyżurny Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Kędzierzynie-Koźlu odebrał zgłoszenie, z którego wynikało, że w lesie przy al. Partyzantów na osiedlu Pogorzelec od dwóch dni siedzi kot.

W środę, 10 lutego po godzinie 17 strażacy zostali zadysponowani na ul. Kuczyńskiego na osiedlu Piastów, gdzie przy jednej z posesji kot wszedł na drzewo i według zgłaszającej nie potrafił z niego zejść.

W środę, 20 stycznia około godziny 19.20 strażacy zostali zadysponowani na ulicę Wyzwolenia na osiedlu Blachownia. Ze zgłoszenia wynikało, że już drugi dzień na drzewie siedzi kot i nie potrafi zejść.

W piątek, 31 stycznia o godzinie 16 straż pożarna została zadysponowana na ulicę Stalmacha. Według zgłoszenia kot wszedł na drzewo i nie umiał z niego zejść.

Mężczyzna, który ze szczególnym okrucieństwem zabił przypadkowo napotkanego kota, został skazany przez Sąd Rejonowy w Kędzierzynie-Koźlu na karę bezwzględnego pozbawienia wolności.

Strażacy znowu interweniowali w Kędzierzynie-Koźlu. Tym razem zgłoszenie wpłynęło około godziny 20.30 i dotyczyło małego kotka, który od wielu godzin miał siedzieć na drzewie i płakać.