czwartek, 9 maja 2024 06:28
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Trudna rzeczywistość polskich rolników. "Farmerzy stoją pod ścianą"

Kwestie związane z kondycją rolnictwa nie są jedynie problemem lokalnym czy krajowym, lecz stają się coraz bardziej zauważalne na arenie ogólnoeuropejskiej. W poniedziałek, 19 lutego. byliśmy świadkami kolejnego protestu rolników. Tym razem przeniósł się on na ulice miasta Kędzierzyna-Koźla, a jego organizatorzy chcieli dać wyraz niezadowolenia, a także uświadomić nam, w jak trudnej sytuacji są polskie gospodarstwa rolne.
Trudna rzeczywistość polskich rolników. "Farmerzy stoją pod ścianą"

Autor: archiwum prywatne

Niezależnie od tego, czy rolnicy protestują w Polsce, Niemczech czy Francji, ich jedność w dążeniu do sprawiedliwości dla gospodarstw rolnych stanowi wyraz determinacji i potrzeby zmiany. Otwartym pytaniem pozostaje, jak długo będą trwały protesty i czy przyniosą oczekiwane rezultaty, jednakże stanowią one ważny element debaty nad przyszłością europejskiego rolnictwa.

Główne motywacje i przyczyny zbiorowego sprzeciwu rolników z naszego regionu to - jak przyznaje Tomasz Cichoń, przewodniczący Związku Rolników Śląskich na powiat kędzierzyńsko-kozielski - zła, a wręcz tragiczna sytuacja w rolnictwie.

Jego zdaniem na to, że rolnicy wyszli na ulicę, złożyło się kilka spraw. - Z jednej strony niemądre, wręcz absurdalne przepisy i wymagania - wprowadzone bez większej refleksji, a co gorsza, bez szerszych konsultacji z przedstawicielami rolników - jakie nakłada na nas UE w postaci Zielonego Ładu. Z drugiej strony niekontrolowany napływ produktów rolnych z Ukrainy, ale i szerzej produktów spoza UE, które produkowane są w innych standardach niż u nas i przez to ich import dewastuje rolnictwo w UE - mówi Tomasz Cichoń.

Podkreśla, że rolników w naszym regionie dotykają te same problemy, co wszystkich rolników w całej UE, wszak unijny rynek rolny jest powiązany. Jednak to rolników w Polsce bardziej niż ich zachodnich kolegów dotyka niekontrolowany napływ produktów z Ukrainy.

- Jednym z nowych zjawisk, które mogą za chwilę dotknąć i naszych rolników, jest problem ze sprzedażą zboża. Lokalne firmy zaczynają wstrzymywać skupy, gdyż są zasypane towarem. W naszym regionie jest wielu plantatorów buraka cukrowego i jeśli tańszy i wyprodukowany poza naszymi obwarowaniami, a zatem gorszej jakości cukier ukraiński będzie zalewał rynek europejski, to i w tym sektorze zaczną się poważne problemy. Pewne symptomy już się pojawiają. Mamy w naszym powiecie cukrownię. Wielu rolników uprawia w naszym rejonie buraki i boją się o opłacalność tego sektora produkcji rolnej - zwraca uwagę rozmówca.

Lokalne władze i rząd od początku protestów są o tych problemach informowane. Polscy farmerzy wręczają im postulaty i petycje, piszą pisma, związki rolnicze angażują się w te sprawy.

- Co do niekontrolowanego importu z Ukrainy, to problem praktycznie istnieje od początku wojny. Minęły dwa lata, cały czas się o tym mówiło, dalej się mówi, protestujemy, blokujemy granicę. I co? I nic. To jest najgorsze - mówi Cichoń.

Ogólnopolskie protesty mają potrwać do marca. Rolnicy stoją pod ścianą - wiedzą, że powinni walczyć, aż decydenci rozwiążą ich problemy. Z drugiej strony zdają sobie sprawę, że wiosna za pasem, niebawem rozpoczną się prace polowe.

- W pewnym sensie one już ruszyły. My, jako rolnicy, nie chcemy protestować. Naszym powołaniem jest produkcja podstawowej, wręcz fundamentalnej potrzeby każdego człowieka, jaką jest zdrowa żywność. Póki co u nas w powiecie nie ma planu kolejnego strajku. Jak będzie okazja, to wesprzemy naszych kolegów czy to w Opolu, Warszawie lub na granicy z Ukrainą - deklaruje Tomasz Cichoń.

Dodaje, że rolnicy oczekują, iż w końcu zapadną jakieś wiążące decyzje. Czas rozmów, konsultacji, opinii się skończył. Jeśli wcześniej nie pomagały pisma, petycje i dyskusje, a teraz nie pomogą protesty i manifestacje, przyznaje, że nie wie, co by się jeszcze musiało wydarzyć, aby racje i postulaty rolników zostały zauważone, a problemy rozwiązane.

- Podczas protestów w naszym powiecie, a szczególnie w trakcie protestu w Kędzierzynie-Koźlu - kapitalnym wsparciem było to, jak ludzie reagowali na naszą manifestację. Otwierali okna w autach i mówili, że nas wspierają. Kilka firm w ramach spontanicznego gestu, podczas wszystkich trzech strajków w naszym powiecie, zaoferowało nam posiłki. Najlepszym wsparciem dla nas będzie to, jeśli ludzie niezwiązani z rolnictwem pójdą w najbliższych wyborach do europarlamentu i wybierając kandydata, będą się przynajmniej w części kierować naszymi racjami wyrażonymi w naszych postulatach - podkreśla rozmówca.

Za naszym pośrednictwem, w imieniu rolników z powiatu kędzierzyńsko-kozielskiego, dziękuje władzom miasta, powiatu i policji za umożliwienie przeprowadzenia protestu rolniczego 19 lutego.

- Jesteśmy zbudowani i bardzo pozytywnie zaskoczeni tym, jak władze podeszły do organizacji tego wydarzenia, a policja wzorowo zabezpieczyła trasę manifestacji. Dziękujemy też przybyłym gościom - prezydent Sabinie Nowosielskiej, senatorowi Beniaminowi Godyli, staroście Pawłowi Masełce, wójtom wszystkich gmin wiejskich. Dziękujemy również firmom, które wsparły nas podczas wszystkich trzech protestów poczęstunkiem: Agros Wrońscy z Szonowic, Świerkot z Większyc i restauracja Ogrodowa z Kędzierzyna-Koźla. Firmom Świerkot i Bomich za udostępnienie miejsca zbiórki w dwóch pierwszych protestach. Podziękowania należą się też osobom i firmom, które swoim zaangażowaniem wsparły wydruk i rozprowadzenie ulotek dotyczących naszych postulatów - zaznacza Tomasz Cichoń. - A tych mieszkańców Kędzierzyna-Koźla, którym nasz protest sprawił jakieś problemy, przepraszamy - dodaje.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama
pochmurnie

Temperatura: 7°CMiasto: Kędzierzyn-Koźle

Ciśnienie: 1026 hPa
Wiatr: 8 km/h

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama Moja Gazetka - strona główna