sobota, 6 grudnia 2025 08:01
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Przy badaniu rynku w Koźlu natrafiliśmy na mnóstwo ciekawych artefaktów

Z Mariuszem „Cubą” Kubackim, miłośnikiem historii, eksploratorem, przedsiębiorcą, rozmawiamy o jego pasji i nieustannej potrzebie odkrywania tajemnic czasem z bardzo odległej - bo liczącej nawet tysiące lat - przeszłości.
Przy badaniu rynku w Koźlu natrafiliśmy na mnóstwo ciekawych artefaktów
Mariusz „Cuba” Kubacki w Muzeum Ziemi Kozielskiej. Zdjęcie wykonane 10 kwietnia 2025 roku

Autor: Andrzej Kopacki

- Jak zaczęła się twoja przygoda z historią i to zamiłowanie do szeroko pojętej eksploracji?

- Ta przygoda zaczęła się już w Szkole Podstawowej nr 3 w Zdzieszowicach, dzięki mojej wychowawczyni Genowefie Kopeckiej, która zaraziła mnie pasją do historii, a zwłaszcza do starożytności i średniowiecza. Powoli się to we mnie rozwijało, aż w końcu dojrzało do etapu, w którym postanowiłem tę historię odkrywać namacalnie.  

- Należysz do bardzo aktywnej grupy eksploracyjnej. Jak się nazywa, od kiedy istnieje, ile osób wchodzi w jej skład?

- Przez ostatnie lata należałem do kilku grup i stowarzyszeń. Obecnie działam w Grupie Badawczo-Eksploracyjnej Wataha oraz w Stowarzyszeniu Grupa Poszukiwaczy Obieżyświat z Głogówka. Wataha liczy trzy osoby i poza mną należy do niej Łukasz Melski, pracownik naukowy Instytutu Archeologii Uniwersytetu Wrocławskiego, oraz Adam Zbroiński z Kędzierzyna-Koźla. Oczywiście współpracujemy też z innymi osobami, głównie archeologami i specjalistami od urządzeń elektronicznych. Działamy razem, wspierając się Obieżyświatem, gdzie działa nieco więcej, bo kilkanaście osób. Zwłaszcza wtedy, gdy mamy zaplanowane większe, bardziej specjalistyczne akcje.

- Wspomniałeś żartobliwie podczas rozmowy, że Wataha to taka grupa szturmowa do zadań specjalnych. Brzmi ciekawie.

- Od ponad 20 lat zajmuję się tematem eksploracji i odkrywaniem historii. Przez te lata wspólnie z kolegami wypracowałem pewną technikę i umiejętności, które pozwalają nam nieco szerzej spojrzeć na tę działalność. Dzięki temu współdziałamy też z archeologami, którzy chętnie korzystają z naszych usług.

Obie wspomniane grupy działają około czterech lat. Współpracujemy lub współpracowaliśmy między innymi z takimi instytucjami, jak: Muzeum Ziemi Kozielskiej, Muzeum Powiatowe w Nysie czy Centralne Muzeum Jeńców Wojennych w Łambinowicach. Ściśle współpracujemy również z takimi instytucjami, jak Twierdza Srebrna Góra czy Kopalnia Złota w Złotym Stoku, gdzie stale odkrywamy ciekawe rzeczy.

- Jest was niewielu. Takie kameralne, rzekłbym, elitarne grono. Jesteście dość hermetycznym środowiskiem.

- Owszem, bo nie ukrywajmy, że zależy nam na uczciwości i odpowiedzialnym podejściu do tematu. Inaczej mówiąc, działamy w oparciu o pozwolenia, wymagane zgody, nie robimy nic na lewo i nie zatrzymujemy tych znalezisk dla siebie. Większość z nich od razu oddajemy do muzeów. Natomiast te, które nie znajdują miejsca w muzeach, przekazujemy do Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków i to on decyduje, gdzie finalnie one trafią.     

- Jakie sukcesy może już odnotować na swoim koncie?

- Chociażby w przypadku wspomnianego muzeum w Łambinowicach, gdzie od kilku lat badamy losy jeńców wojennych na terenach poobozowych. Mamy się czym pochwalić, jeśli chodzi o odkrycia osobistych rzeczy należących do jeńców, którzy byli tam przetrzymywani. Mam też na myśli jenieckie znaki tożsamości, czyli tzw. nieśmiertelniki, które pomagają nam odtworzyć losy ludzi, którzy gdzieś tam zaginęli podczas zawieruchy wojennej i nie wszystkich zdołano jeszcze zidentyfikować.

- Pewną ciekawostką jest to, że zawodowi archeolodzy regularnie korzystają ze wsparcia waszych grup w poszukiwaniach różnych artefaktów w Polsce, jak i za granicą. Chodzi w tym przypadku o dodatkowe ręce do pracy czy raczej o fakt, że posiadacie specjalistyczny, profesjonalny sprzęt? Nadmienię, że dosyć drogi.

- To prawda. Chodzi tu głównie o sprzęt i nasze umiejętności. Do tej pory tradycyjna archeologia obrażała się trochę na wykrywacze metalu i wszelką technikę wspomagającą odkrycia. Zatem umiejętności archeologów, jeśli chodzi o wykrywacze metali, są mniejsze od naszych. Tak jak wspomniałem, oficjalny nurt archeologii demonizował wykrywacze jako te, które „wyrywają zabytki z kontekstu”. Natomiast jeśli robi się to odpowiedzialnie i z głową, to takiego zagrożenia nie ma. Dzięki naszemu doświadczeniu przekonaliśmy kilku wybitnych archeologów do współpracy, która trwa dobre 10-15 lat.

- Można prosić o jakieś nazwiska?   

- Do współpracy na przestrzeni lat zapraszali nas wybitni badacze, którzy na swoim koncie mają spektakularne odkrycia. To między innymi dr Mirosław Furmanek, prof. Marek Lech, Marcin Paternoga, Krzysztof Dobrzański, Mariusz Krawczyk i wielu innych. Nie sposób ich wszystkich wymienić.

- Dzięki wam łatwiej odkryć te artefakty.

- Dzięki urządzeniom elektronicznym można głębiej spenetrować grunt, a dzięki pewnym programom i umiejętnościom, można już na etapie skanowania dowiedzieć się, co mniej więcej mamy pod ziemią. Więc łatwiej jest wytypować miejsca perspektywiczne do eksploracji, a jeśli robi się to odpowiedzialnie, to dodatkowo uzyskujemy gwarancję zwiększenia szans na sukces.

- Ta współpraca cieszy, ale z drugiej strony system nie pomaga, bo państwo nie ułatwia życia eksploratorom.

- Jak wszędzie, i w tym przypadku mamy do czynienia z konfliktem interesów. Niestety, lobby „archeobiznesu” skutecznie blokuje ustawy, które pomogłyby nam skuteczniej odkrywać historię. Ludzie, którzy wychowali się na dawnych metodach pracy archeologicznej, w dalszym ciągu nie chcą dopuszczać wykrywaczy metali podczas badań. Natomiast gros doktorów i profesorów już z tego dobrodziejstwa korzysta i mam nadzieję, że właśnie dzięki tym osobom, które już wiedzą, iż jest to metoda skuteczna, coś się w końcu zmieni w tym temacie.     

"Cuba" z wyjątkowo interesującym peruwiańskim artefaktem
archiwum prywatne

- Czy miałeś okazję prowadzić takie poszukiwania poza granicami Polski, a jeśli tak, to gdzie?

- Już z 30 lat temu zachłysnąłem się kulturami obu Ameryk. Szczególnie starożytnymi kulturami Ameryki Południowej. Zawsze marzyłem o tym, żeby tam pojechać i odkrywać tę historię. Bodajże w 2010 roku byłem w Meksyku na wycieczce zorganizowanej przez siebie. Wówczas mogłem to wszystko jedynie pooglądać. Natomiast rok temu miałem przyjemność uczestniczyć w badaniach archeologicznych prowadzonych w Peru. Profesor Józef Szykulski z Instytutu Archeologii Uniwersytetu Wrocławskiego zaprosił mnie w roli wolontariusza do współpracy. Wylądowałem w Peru na dwa miesiące i przez ten czas eksplorowaliśmy tam trzy stanowiska kultury prekolumbijskiej Huari oraz Chuquibamba, a także kultury inkaskiej, ponieważ wszystkie one się zazębiają. Badaliśmy zatem wzajemny wpływ tych kultur na siebie. Sporo ciekawych rzeczy udało nam się wtedy odkryć.

- Na przykład grobowce?

- Około 20 pochówków mumii właśnie z kultury Chuquibamba, liczne artefakty grobowe, które były przy nich, oraz luźne znaleziska. Natrafiliśmy też na jeden pochówek zbiorowy, bo obejmujący kilkanaście osób. W wyniku badań antropologa z Peru udało się ustalić, że wszystkie te osoby zostały zamordowane i w jednym czasie pochowane.    

Trzeba mieć świadomość, że rabusie w Peru potwornie niszczą dziedzictwo historyczno-kulturowe tego kraju. Nie ma nad tym wystarczającego nadzoru, bo odległości i przestrzenie są tam ogromne, więc naprawdę trudno to upilnować, a zabytki są de facto wszędzie. Liczba potencjalnych stanowisk archeologicznych jest ogromna. Do zlokalizowania nowych stanowisk wykorzystywaliśmy drony. To jest obszar pustynny, górski, zatem tam wszystko widać jak na dłoni. Przy odpowiednim doświadczeniu jesteśmy w stanie bez większych problemów zlokalizować te wszystkie zasiedlenia starożytnych kultur.

Podczas prac archeologicznych w Peru wielokrotnie natrafiano na ludzkie czaszki
archiwum prywatne

- Niektóre z tych artefaktów liczą po 5 tysięcy lat, a ze zdjęć wynika, że zachowane są w idealnym stanie. Na przykład tekstylia, na których widać ściegi i wzory, nie wspominając o wciąż intensywnych barwach.

- One się doskonale zachowują ze względu na bardzo surowy, suchy klimat. Dzięki temu nie występują tam procesy gnilne i zachodzi naturalna konserwacja tych wszystkich artefaktów. Niektóre wyglądają tak, jakby je ktoś tam zakopał ze 2-3 miesiące temu. Także niektóre tkanki miękkie w przypadku odkrytych mumii, a nawet dary, jak chociażby żywność, w tym kolby kukurydziane, zachowały się w świetnym stanie. Odkryliśmy czaszki, w tym dziecięce, jak również dzbanki, gliniany gwizdek, który działa do dziś, bo osobiście to sprawdziłem, figurkę lamy w grobowcu, ponadto zapinki, haczyki do łowienia ryb, miedzianą szpilę do spinania szat, noże rytualne, jak i wiele innych metalowych przedmiotów, w tym takie, które zostały wykonane ze złota. Ponadto natrafiliśmy na piękną bransoletę z wizerunkiem jakiegoś owada, prawdopodobnie motyla, a także ciekawy naszyjnik ozdobiony znakami solarnymi, zresztą bardzo podobnymi do tych, jakie tworzyły ludy słowiańskie w Europie.

- To zaproszenie do współpracy ze strony profesora Józefa Szykulskiego, który kieruje Misją Archeologiczną Uniwersytetu Wrocławskiego w Peru, to z pewnością nobilitacja dla ciebie.    

- Oczywiście. Przypomnę, że od 2022 roku Instytut Archeologii Uniwersytetu Wrocławskiego realizuje międzynarodowy projekt badawczy w południowym Peru pod nazwą "Atico". Prace koncentrują się w dolinie rzeki Atico i przyległym odcinku wybrzeża Pacyfiku. Mówię o obszarze leżącym 260 km na południe od słynnego miasta Nasca.

Do niedawna był to jeden z najsłabiej rozpoznanych archeologicznie regionów Peru. Zainicjowane w roku 2022 prace, do chwili obecnej (kampania 2024/2025), pozwoliły zarejestrować 48 stanowisk archeologicznych, związanych z różnymi okresami prekolumbijskiej przeszłości tego obszaru. W strefie górskiej Andów udokumentowano liczne stanowiska jaskiniowe z malowidłami będącymi dziełem społeczności zbieracko-łowieckich późnego plejstocenu i wczesnego holocenu. Ukazują one sceny polowań oraz chwytania zwierząt, jak również sceny obrzędowe.

Chwila przerwy w poszukiwaniach. Od lewej Mariusz „Cuba” Kubacki oraz prof. Józef Szykulski z Instytutu Archeologii Uniwersytetu Wrocławskiego
archiwum prywatne

W dolnym biegu rzeki udokumentowano stanowiska osadnicze z kamiennymi grobowcami, budowlami mieszkalnymi oraz placami ceremonialnymi z materiałami związanymi z wczesnym odcinkiem okresu ceramicznego, oddziaływaniami kultury Nasca oraz ekspansją cywilizacji Huari/Wari.

Natomiast w trakcie prac wykopaliskowych na leżącym nad Pacyfikiem stanowisku Puyenca natrafiono na prekolumbijskie cmentarzysko z pochówkami dzieci w wieku od embrionu do kilkunastu miesięcy. Zwłoki zdeponowano w glinianych dzbanach, a wokół znajdowały się naczynia ofiarne. Badania projektu "Atico" realizowane są w ramach grantu przyznanego przez Narodowe Centrum Nauki, przy współpracy z Ministerstwem Kultury Peru, Uniwersytetem Katolickim Santa Maria w Arequipie, władzami regionalnymi prowincji Caraveli oraz Islay oraz firmy RUTUS-Detektory Metali, która dostarczyła specjalistyczny sprzęt badawczy. W pracach uczestniczą pracownicy, doktoranci i studenci Uniwersytetu Wrocławskiego, pracownicy Muzeum Archeologicznego w Gdańsku oraz specjaliści, naukowcy z Polski, Peru i Kolumbii.

- Niezapomniane, nieco egzotyczne przeżycie.

- Zupełnie inny świat, inni ludzie i kultura. Przy tej okazji nasuwa mi się taka smutna refleksja, że zbyt szybko pędzimy w kierunku zamkniętego społeczeństwa. Tam ludzie są otwarci, uśmiechnięci, bardzo pomocni, nie siedzą tylko z telefonami w ręku. Nigdzie się nie spieszą, mają swój rytm i zupełnie inne podejście do życia. 

Tajemnice Ameryki Południowej przyciągnęły na niedostępny, pustynny teren najlepszych specjalistów 
archiwum prywatne

- Udało ci się kiedyś natrafić na jakieś bardzo cenne i rzadkie znalezisko? Słyszałem, że podczas remontu płyty kozielskiego rynku twoja grupa eksploracyjna również poszukiwała śladów z odległej przeszłości. Wiem, że odnaleźliście wówczas w ziemi pewne ciekawostki.

- Przy badaniu rynku w Koźlu natrafiliśmy na mnóstwo ciekawych artefaktów. Począwszy od bardzo cennych i rzadkich średniowiecznych monet, a skończywszy na biżuterii i ozdobach typu zawieszki. Były też m.in. kości do gry, dzbanki, sierpy i inne przedmioty codziennego użytku.

Niewątpliwie ciekawostką był grot włóczni w stanie praktycznie nienaruszonym, gdyż przez całe wieki pozostawał w środowisku beztlenowym. Wyciągnęliśmy go z ziemi w takim stanie, jakby dosłownie wczoraj został zgubiony. Był jedynie pokryty patyną. Na kozielskim rynku odnaleźliśmy też doskonale zachowane skórzane buty. Dzięki temu mogliśmy bez problemu odtworzyć w całości obuwie, z którego mieszkańcy Koźla korzystali mniej więcej w XIV wieku. Mam nadzieję, że te wszystkie artefakty trafią już niebawem na wystawę w Muzeum Ziemi Kozielskiej.

- Tych monet odkrytych na kozielskim rynku było dużo?

- Owszem. Jedna z nich bardzo wyjątkowa, ale nie zdradzę na razie jaka. Był też grosz praski, który funkcjonował w obiegu całego Śląska na pograniczu polsko-czeskim w XII i XIII wieku. Te numizmatyczne znaleziska potwierdzają tylko tezę, że średniowieczne Koźle znajdowało się na skrzyżowaniu ważnych szlaków handlowych. 

- Tak znacząca ich liczba szokuje tym bardziej, że przecież podczas remontu rynku dokonano eksploracji bardzo niewielkich jego fragmentów.

- To fakt. Perspektywa odkrycia ciekawych rzeczy była naprawdę bardzo duża i myślę, że wtedy Muzeum Ziemi Kozielskiej pękałoby w szwach od tych znalezisk. Natomiast decyzja Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków była taka, że nasze badania ograniczały się jedynie do wykopów pod rozmaite instalacje. I właśnie w tych wąskich, długich wykopach udało się znaleźć naprawdę sporo rzeczy, w tym także średniowieczne drogi, zresztą kilkuwarstwowe. Dawniej drogi nie były sprzątane tak jak współcześnie. Zasypywało się je trocinami i jak już ich warstwa była zbyt gruba i swobodne przemieszczanie się stanowiło coraz większy problem, to kładło się na to kolejną drewnianą drogę. Stąd też okienka piwniczne w najstarszych kamienicach niewiele już wystają nad ziemią, a wynika to właśnie z faktu, że te drogi były nieustannie nadbudowywane i poziom rynku stale podnosił się względem sąsiedniej zabudowy. Zatem na początku płyta rynku mogła być położona nawet o 2-3 metry niżej niż ma to miejsce obecnie.

- Zgodzisz się ze mną, że żyjemy w bardzo interesującym miejscu z historycznego i zarazem archeologicznego punktu widzenia. Ta ziemia nadal kryje wiele tajemnic. Wciąż możemy tu natrafić na niezwykle interesujące odkrycia.

- Teren, na którym żyjemy, jest bardzo ciekawy dzięki Odrze i Górze św. Anny, czyli takim wyróżnikom w terenie, które ułatwiają nieco egzystencję. Dają też pewien mistycyzm, jeśli chodzi o Górę św. Anny. Dzięki temu ta ludność od najdawniejszych czasów, mniej więcej od epoki neolitu, się tu osiedlała. I ta ciągłość osiedlania się na przestrzeni dziejów była na różnych etapach większa lub mniejsza. W każdym razie jest tego do odkrycia jeszcze całe mnóstwo, począwszy od neolitu, poprzez epokę brązu, wpływy rzymskie, następnie wczesne i to nieco późniejsze średniowiecze, aż do czasów nam współczesnych.

 - Poruszyłeś wątek Góry św. Anny, która już dla ludów pogańskich miała duże znaczenie. Postrzegały one ten wygasły wulkan jako swego rodzaju miejsce mocy. Na wzgórzu zakładano pogańskie osady, dopiero potem powstał tam ważny ośrodek kultu chrześcijan. Można tam odkryć jeszcze coś, co mogłoby zaskoczyć nawet archeologów?

- Myślę, że tak. W rejonie leśnego rezerwatu przyrody Biesiec, położonego w granicach Parku Krajobrazowego Góra Świętej Anny, odkryto ślady neolitycznej działalności człowieka. No i jak spojrzymy na cały masyw Góry św. Anny, to nie brakuje tam ciekawych miejsc potwierdzających aktywność ludzi także w epoce brązu, aż po wczesne średniowiecze, gdzie ten kult pogański występował. Aktywności ludzi w tym rejonie sprzyjała bliskość Odry i właśnie to ukształtowanie terenu, ponieważ jest to jedyna góra w okolicy, i ten wyróżnik sprawił, że obrano ją na miejsce kultu i składania ofiar. Górę św. Anny możemy porównać chociażby do położonej między Wrocławiem a Świdnicą Ślęży.

- Jak zapatrujesz się m.in. na temat podziemnych korytarzy, które ciągną się całymi kilometrami nie tylko pod kozielską starówką, ale także na wyspie. Można tam coś jeszcze ciekawego odkryć? A jeśli nie, to może warto je przynajmniej częściowo udostępnić, tak jak ma to miejsce chociażby w Kłodzku czy Sandomierzu, gdzie od lat z powodzeniem funkcjonują podziemne trasy turystyczne.

- Jak najbardziej jest to ogromny potencjał. Sama twierdza Koźle jest czymś wartym pokazania. Byłoby dobrze pozyskać na ten cel środki, udostępnić jak najwięcej zwiedzającym i tym, którzy chcą się dowiedzieć czegoś więcej na temat miejsca, w którym żyją. Wszak na przestrzeni dziejów się ono zmieniało i podlegało różnym wpływom.

- Miałeś okazję spenetrować niektóre z tych podziemnych kozielskich korytarzy?

- W kilku miejscach byliśmy, zaczynaliśmy, ale ze względów formalnych i finansowych te wszystkie eksploracje siłą rzeczy musieliśmy odłożyć w czasie. Teraz czekamy, aż pojawi się zielone światło.

Tu cały czas można odnaleźć mnóstwo ciekawych rzeczy i to niekoniecznie głęboko pod ziemią. Chociażby w miejscu na pograniczu Koźla i Reńskiej Wsi, gdzie powstać ma nowe centrum handlowe, znajduje się duże pole nafaszerowane armatnimi kulami. Jeśli nie będzie tam odpowiedniego nadzoru, to podczas prac budowlanych te wszystkie pamiątki historii zostaną gdzieś wywiezione wraz z ziemią i ślad po nich zaginie. Z tego miejsca w 1807 roku prowadzony był ostrzał w kierunku twierdzy Koźle. Natomiast jej obrońcy kierowali ogień w stronę wojsk, które właśnie na tych pozycjach oblegały i atakowały miasto. Wciąż zatem są miejsca wokół kozielskiej twierdzy, gdzie do dziś można natknąć się na armatnie kule. Mam nadzieję, że Wojewódzki Konserwator Zabytków udzieli nam stosownych informacji, a przynajmniej uzyska je Muzeum Ziemi Kozielskiej, z którym też współpracowaliśmy przy niejednym projekcie. Chodzi o to, byśmy mogli wziąć udział w tej, powiedzmy sobie uczciwie, eksploracji ratowniczej w celu odzyskania pewnych rzeczy, które powinny trafić do tutejszego muzeum.

- Na koniec chciałbym jeszcze zapytać o najstarsze kozielskie grodzisko, którego dotąd nikt nie odkrył. Owszem, pojawiają się pewne poszlaki i hipotezy na ten temat, typowane są nawet prawdopodobne lokalizacje, ale niestety na dywagacjach się kończy. Jest szansa, że jeszcze kiedyś odnajdziemy ten średniowieczny kozielski gród? I jaki warunek należałoby spełnić, aby tak się stało?

- Podania, legendy i fakty wskazują, że istniał tu taki gród, więc potencjał do jego odkrycia jest dosyć spory. Natomiast tu chyba Muzeum Ziemi Kozielskiej powinno wystąpić o takie badania i dotrzeć do archeologa, któremu będzie zależeć na odkryciu tego grodu. My, jako Grupa Badawczo-Eksploracyjna Wataha, możemy ewentualnie zadeklarować współpracę i chęć pomocy przy tych badaniach. Jest perspektywa odkrycia tego grodu i warto by to uczynić chociażby dla samego miasta.

Rozmawiałem z jednym archeologiem na temat tego, w którym miejscu ten gród mógł się znajdować. Obecnie znam trzy prawdopodobne lokalizacje tej budowli, które są warte sprawdzenia. Znaleziono tam pewne artefakty, które mogłyby świadczyć o zasiedleniu niegdyś tych miejsc.    

- Wszystko wskazuje na to, że ówczesny, najprawdopodobniej drewniany i położony nieco niżej, gród był regularnie zalewany przez wezbraną Odrę i niszczony przez najeźdźców. Wszak na tym terenie rywalizowały ze sobą różne plemiona. Dopiero późniejsza, kamienna budowla została wzniesiona na wzgórzu zamkowym przy dzisiejszej ulicy Kraszewskiego.

- Jak najbardziej. Większość grodów w tamtym okresie budowano na naszych ziemiach nie z kamienia, a z drewna, które było łatwo dostępne. Słowianie czy inne ludy zamieszkujące dawniej te tereny, jak chociażby plemiona kultury przeworskiej oraz Celtowie, byli waleczni. Jedni napadali na drugich, palili ich grody czy osady, które przy pomocy drewna można było znacznie szybciej odbudować.

- Jakie plemiona twoim zdaniem zdominowały wówczas ten obszar?

- Tu mieszały się wpływy różnych plemion i kultur. Trudno wskazać jedno konkretne plemię. Natknąłem się kiedyś na taką legendę, z której wynikało, że przed wiekami w miejscu kozielskiego kościoła parafialnego rósł dębowy gaj. Celtowie wykorzystywali go do swych pogańskich praktyk i obrzędów. Dopiero później w miejscu tym powstała chrześcijańska świątynia, która miała symbolizować odcięcie się od pogaństwa.

- Zachęcasz innych do realizowania swojej pasji?

- Oczywiście, zachęcam do odkrywania historii, zgłębiania przeszłości naszego regionu, ale odpowiedzialnie, czyli z odpowiednimi zgodami, współpracą z placówkami naukowymi. Należy robić to tak, aby coś po nas zostało dla przyszłych pokoleń, a nie trafiało jedynie do szuflady, przez co te artefakty nie ujrzą już światła dziennego.

- Można dołączyć do waszego grona?

- Jeżeli ktoś jest prawdziwym pasjonatem zgłębiającym historię i robi to odpowiedzialnie, to jak najbardziej podejmujemy współpracę z takimi osobami lub asymilujemy je do swojego grona.

- Na co dzień jesteś pracownikiem zdzieszowickiej koksowni, ale masz też jeszcze inną pasję poza historią. To rękodzielnictwo.

- Od godziny 6 do 14 jestem zatrudniony w zakładach koksowniczych, natomiast po 14.00 działam w swojej firmie, a mianowicie pracowni Mithril crafts, gdzie zajmuję się wytwarzaniem wyrobów głównie ze skóry, ale też z metali, takich jak miedź, mosiądz czy brąz. Wytwarzam także przedmioty z poroża, a prace inspirowane są moją wyobraźnią, otaczającym mnie światem, podróżami, przyrodą, historią i archeologią. Wspomniane wyroby wykorzystywane są m.in. podczas rekonstrukcji historycznych, ale służą ich nabywcom również na co dzień, chociażby do uprawiania takich pasji, jak myślistwo i wędkarstwo.

- Dziękuję bardzo za rozmowę i życzę dalszych sukcesów, tym bardziej że kolejne ciekawe wyzwania dopiero przed tobą.

Rozmawiał Andrzej KOPACKI


Mariusz „Cuba” Kubacki podczas archeologicznej ekspedycji w Peru

Źródło: archiwum prywatne

Ekspedycja archeologiczna w komplecie. W tym gronie jest też jedna kobieta, a mianowicie Monika Gorczyńska z Instytutu Archeologii Uniwersytetu Wrocławskiego

Źródło: archiwum prywatne

Figurka lamy odnaleziona przez Mariusza „Cubę” Kubackiego w jednym z grobowców

Źródło: archiwum prywatne

Tekstylia zachowały się w doskonałym stanie

Źródło: archiwum prywatne

Członkowie Grupy Badawczo-Eksploracyjnej Wataha: Mariusz „Cuba” Kubacki i Łukasz Melski, pracownik naukowy Instytutu Archeologii Uniwersytetu Wrocławskiego

Źródło: archiwum prywatne

Małe, a cieszy

Źródło: archiwum prywatne

Mariusz „Cuba” Kubacki oraz prof. Józef Szykulski (z prawej)

Źródło: archiwum prywatne

Zdobienia przetrwały do naszych czasów

Źródło: archiwum prywatne

Piękne ceramiczne naczynia

Źródło: archiwum prywatne

Tu kilka tysięcy lat temu mieszkali ludzie. Budowla jak stała, tak stoi

Źródło: archiwum prywatne

Peruwiańskie skarby Watahy

Źródło: archiwum prywatne

Jedno ze znalezisk

Źródło: archiwum prywatne

Odkryte w Peru tekstylia liczące po kilka tysięcy lat

Źródło: archiwum prywatne


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Ostatnie komentarze
Autor komentarza: vituTreść komentarza: o to to, pszenica w magazynach jest do wysuszenia.Data dodania komentarza: 5.12.2025, 20:10Źródło komentarza: Młodzieżowe debaty na temat Unii Europejskiej z udziałem uczniów II LOAutor komentarza: RafTreść komentarza: W skali od 1do 10 daje 1 za 5.12.2025,nagłośnienie zero, atrakcje zero, dobrze że kebab był otwarty można było coś zjeść przed 18Data dodania komentarza: 5.12.2025, 18:32Źródło komentarza: Tradycyjne rozświetlenie choinki na rynku w Koźlu nastąpi 5 grudniaAutor komentarza: KoźlaninTreść komentarza: Wmawiają młodym gniewnym durnoty tak jak głupiemu społeczeństwu tvp, tvn i inne ścieki. Może czas otworzyć oczy komu służą tak naprawdę sekty KałO&PiS ? I kto i jakie interesy na prawdę ma w U.E. ? Stosunek U.E do Polski ?Data dodania komentarza: 5.12.2025, 18:07Źródło komentarza: Młodzieżowe debaty na temat Unii Europejskiej z udziałem uczniów II LOAutor komentarza: KoźlaninTreść komentarza: A ty jesteś frajerem roku ! Zmanipulowali cię....Data dodania komentarza: 5.12.2025, 18:02Źródło komentarza: Jednostka Strzelecka 3064 w Kędzierzynie-Koźlu działa. Komenda Główna rozwiewa wątpliwościAutor komentarza: RafTreść komentarza: Ale żeby nie można było kupić przed 18 jakiegoś posiłku, bo wszystko od 18 to parodia ,choinka sztuczna, 1/10 tego co w OpoluData dodania komentarza: 5.12.2025, 17:59Źródło komentarza: Tradycyjne rozświetlenie choinki na rynku w Koźlu nastąpi 5 grudniaAutor komentarza: greegTreść komentarza: do uczciwej roboty by się wzięliData dodania komentarza: 5.12.2025, 15:59Źródło komentarza: Młodzieżowe debaty na temat Unii Europejskiej z udziałem uczniów II LO
Reklama
zachmurzenie duże

Temperatura: 5°C Miasto: Kędzierzyn-Koźle

Ciśnienie: 1015 hPa
Wiatr: 8 km/h

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama Moja Gazetka - strona główna