Okazało się, że ptak jest zaobrączkowany, co oznaczało, że należy do któregoś z hodowców. Po kilku próbach udało się go złapać i odczytać dane z obrączki. Właściciel gołębia pochodzi z okolic Kielc w województwie świętokrzyskim. Ptak brał udział w locie konkursowym i miał do przebycia trasę o długości około 100 kilometrów. Niestety najprawdopodobniej zgubił orientację i poleciał w zupełnie przeciwnym kierunku. Ostatecznie wylądował w Koźlu - ponad 200 kilometrów od swojego celu. Trudno ocenić, ile łącznie przeleciał kilometrów, zanim trafił do naszego miasta, jednak jedno jest pewne – był skrajnie wyczerpany.
Choć kontakt z właścicielem został nawiązany, nie wykazał on większego zainteresowania losem swojego ptaka. Po zidentyfikowaniu gołębia nie podjął żadnych kroków w celu zapewnienia mu opieki. Na szczęście znalazły się osoby, które nie pozostały obojętne. Gołąb został zaopiekowany, dostał wodę, pokarm oraz prowizoryczne schronienie - duży karton, który przez sześć dni pełnił rolę jego nowego „M4”.
Jak udało się dowiedzieć od właściciela, gołąb ma zaledwie rok i był to jego pierwszy lot w tym sezonie. W ubiegłym roku brał już udział w zawodach i za każdym razem wracał do domu. Tym razem jednak miał mniej szczęścia – trudne warunki lub błąd w orientacji doprowadziły do wyczerpania.
We wtorek, 4 czerwca, kiedy ptak zaczął być bardziej aktywny, podjęliśmy próbę jego wypuszczenia - po konsultacji z lokalnym hodowcą gołębi. Niestety organizm nie był jeszcze gotowy na dalszy lot. Choć gołąb nie dał się już ponownie złapać, nie odleciał daleko. Zostawiliśmy mu na zewnątrz jego kartonowe schronienie oraz pokarm. Przez kolejne dni pojawiał się przy jedzeniu, przelatywał niewielkie odległości na dachy sąsiednich budynków i wracał na noc w pobliże swojego „domu”.
W piątek, 6 czerwca, udało się go ponownie schwytać – tym razem za pomocą podbieraka wędkarskiego. Na szczęście w porę znalazł się ktoś, kto doskonale zna potrzeby takich ptaków. Waldemar Kecler z Reńskiej Wsi, który od ponad 50 lat zajmuje się gołębiami, zadeklarował, że otoczy ptaka opieką. Obiecał również, że wypuści go, gdy tylko odzyska pełnię sił.
Jak się okazuje, regeneracja po locie wcale nie jest łatwa. Gołębie pocztowe mogą przebywać ogromne dystanse – najlepsze osobniki pokonują nawet 800–1000 kilometrów w ciągu jednego dnia. Lot na długim dystansie to dla nich ogromny wysiłek fizyczny, porównywalny z maratonem. Zmęczone gołębie po pokonaniu takiego dystansu wymagają kilku dni pełnego odpoczynku, w tym dostępu do czystej wody, wysokokalorycznego pożywienia i spokojnego schronienia. Często stosuje się także specjalne preparaty witaminowe i elektrolity, które wspomagają regenerację.
W przypadku naszego bohatera z Koźla, mimo upływu dziesięciu dni, nie udało się jeszcze osiągnąć pełnej sprawności. - Ptak jest wyraźnie osłabiony, więc na razie zostanie sam w gołębniku. Potrzebuje czasu, by dojść do siebie – przekazał pan Waldemar.
Postaramy się śledzić dalsze losy gołębia, gdy odzyska siły i ponownie wzbije się w powietrze. Sprawdzimy również, czy wróci do swojego właściciela pod Kielcami.


















Napisz komentarz
Komentarze