Mieszkańcy Kędzierzyna-Koźla mogli się o tym wielokrotnie przekonać. Również ostatnio, ponieważ państwo Smith zaprosili w swoje skromne progi prawie trzydziestu znajomych i przyjaciół z którymi postanowili spędzić wyjątkowe dla nich Święto Dziękczynienia.
- Kelli zaprosiła głównie te osoby, które razem z nią od wielu miesięcy wspierają uchodźców z Ukrainy. Przez cały czas, czyli praktycznie od wybuchu wojny w lutym tego roku, podejmujemy z Kelli różne inicjatywy charytatywne - mówi Ariadna Miernicka, wymieniając w gronie wolontariuszy chociażby Martę Koziarską, Agnieszkę Jarońską czy Tomasza Schellera.
Gospodyni zaprosiła też Pawła Nowaka, którego zna przede wszystkim z imprez biegowych, w których - jeśli tylko pozawala na to czas - sama chętnie uczestniczy. Biegi to bowiem jedna z jej pasji.
Z kolei David zaprosił swoich kumpli z boiska. Na Święto Dziękczynienia przybyli więc kolega z ZAKSY i reprezentacji USA Erik Shoji, trójka polskich siatkarzy, a mianowicie Olek Śliwka, Marcin Janusz i Krzysztof Rejno (Krzysiek to aktualnie zawodnik Aluronu CMC Warta Zawiercie) oraz świeży nabytek kędzierzyńskiego teamu - Holender Twan Wiltenburg, który pojawił się w domu Smithów wraz z rodzicami.
- To był klasyczny, amerykański Thanksgiving Day - relacjonuje Ariadna Miernicka, która miała przyjemność uczestniczyć w tym wydarzeniu - Dominowały dania typowe dla tego święta. Spróbowałam wszystkiego. Najdziwniejsze były słodkie zapiekane bataty, dosłodzone cukrem trzcinowym i dodatkowo wyłożone piankami marshmallow. Ale, o dziwo, miało to sens. Co ciekawe, to było danie obiadowe, a nie deser – zaznacza Ariadna.
Były też różne rodzaje pieczywa (kukurydzianego, pszennego, żytniego) pokrojonego w kawałki, a następnie zalanego sosem i posypanego pietruszką. Na stole nie mogło również zabraknąć najrozmaitszych sałatek. Na przykład z zapiekanych fasolek i cebulą.
- Ponadto sałatka z zapiekanych brukselek, za którą w Polsce raczej nie przepadamy, ale nam smakowała. Kelli zaserwowała też ziemniaczaną zapiekankę, nieco bliższą naszym sercom i podniebieniom. Natomiast królem kolacji był oczywiście indyk imieniem Roxy o wadze 10 kilogramów, który spędził w piekarniku dobrych 6 godzin - podkreśla nasza rozmówczyni. - Kelli i Dawid pokroili tego indyka, a następnie każdemu z osobna nakładali na talerz. Do tego dania był też specjalny sos i żurawina. Poza tym mogliśmy spróbować aż pięciu deserów, wśród których znalazła się tarta cytrynowa, jabłkowa i dwa ciasta dyniowe. Wszystko to przygotowane przez Kelli, która, szykując się do tego święta, spędziła w kuchni cały tydzień. Naprawdę ją podziwiam. Wspaniała kobieta - raczy komplementami kędzierzynianka.
- Najlepszym sposobem na dzielenie się Świętem Dziękczynienia są pełne brzuchy, pełne serca i uśmiechy dookoła. Uwielbiam dzielić się naszymi amerykańskimi tradycjami z przyjaciółmi z całego świata. Fajnie jest widzieć, jak różni ludzie obecni w moim życiu spotykają i poznają się przy wspólnym posiłku. Serce pełne tej nocy, ale moje nogi są zmęczone – nie ukrywa Kelli Smith.
Gospodarze troszczyli się bardzo o wszystkich gości, którzy czuli się tam doskonale.
Ariadna Miernicka przyznała, że choć uczestnicy tego spotkania należą do różnych grup kulturowych, językowych i pochodzą z różnych krajów, to unosząca się nad świątecznym stołem przyjazna atmosfera tak ich zjednoczyła, że nikt nie czuł jakiejkolwiek bariery.
- Już po wszystkim opuszczaliśmy to miejsce z wielkim żalem. Jednocześnie podbudowani bardzo pozytywnymi emocjami, jakie towarzyszyły nam podczas tego spotkania. Paradoksalnie ta wojna na wschodzie spowodowała, że zyskaliśmy wspaniałych przyjaciół, bo prawdopodobnie w innych okolicznościach byśmy się nie poznali. Zgodnie z przyjętym zwyczajem, podczas Święta Dziękczynienia każdy proszony jest o wyartykułowanie tego, za co chciałby okazać swoją wdzięczność. Większość z nas była zatem wdzięczna za to, że wciąż żyjemy w wolnym, nieogarniętym żadnym konfliktem zbrojnym kraju i oby już tak zostało - dodaje Ariadna Miernicka.
Kelli Smith przypomniała swoim gościom, że z uwagi na specyficzną pracę Davida, przyszło im już żyć w wielu krajach. W każdym z tych miejsc zapraszała do swojego domu nowych znajomych i przyjaciół. We Francji zorganizowała jak dotąd największą kolację, bo na 30 osób.
- Tutaj w Kędzierzynie-Koźlu było nas dokładnie 27. Kelli chciała nam zaprezentować swoją kuchnię, tradycję i spotkać się w jednym miejscu z przyjaciółmi. Najważniejsze były w tym wszystkim ciekawe rozmowy i cudowna atmosfera. Przy okazji zaznajomiliśmy się z nową kulturą. Warto pamiętać, że Thanksgiving Day to najważniejsze święto dla Amerykanów. Ważniejsze nawet niż Boże Narodzenie, dlatego tym bardziej jest nam miło, że właśnie na nie nas zaproszono. Dziękuję za to Kelli Smith, bo to było niezwykłe przeżycie, zresztą nie tylko dla mnie - kończy Ariadna Miernicka.





























Napisz komentarz
Komentarze