sobota, 11 maja 2024 09:11
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Działobitnie na zamku w Koźlu? Miłośnik historii wątpi w odkrycie archeologów

Czy na kozielskim podzamczu było stanowisko ogniowe pozostałe po austriacko-pruskiej twierdzy? Do tej pory uważano, że tak. Sławomir Wilkowski, lokalny badacz historii i twórca kanału "Bunker King", wątpi w dotychczasowe ustalenia.
Kliknij aby odtworzyć
Drogi użytkowniku! Wykryliśmy, że korzystasz z programu blokującego reklamy w przeglądarce (AdBlock lub inny). Dzięki reklamom oglądasz nasz serwis za darmo. Prosimy, wyłącz ten program i odśwież stronę.

- Do opowiedzenia tej historii zainspirował mnie tekst w książce Romualda Żabickiego, którego fragmenty zacytuję - mówi Sławomir Wilkowski.

„Skrupulatnie zapisuję ciekawe informacje do kronikarskich dziejów miasta. Jedna z nich, która ujrzała światło dzienne jest cenne odkrycie stanowiska ogniowego - działobitni stanowiącej pozostałość dawnej austriacko-pruskiej twierdzy. Przez wiele kolejnych dni i tygodni odwiedzając kozielskie podzamcze w czasie remontu lamusa starego zamku, prowadzonych tam badan archeologicznych oraz prac związanych z renowacja i remontem średniowiecznych piwnic-lochów dawnego zamku, budowy nowej baszty i innych prac związanych z podzamczem, jako pierwszy uwieczniłem na błonie fotograficznej odkryte artyleryjskie stanowisko działobitni. Działo się to dokładnie w piątek 24 października 2003 roku. Gdy o poranku na miejsce odkrywki przybył wrocławski archeolog dr Jerzy Romanow, członek stowarzyszenia konserwatora zabytków, byłem ogromnie podekscytowany i zainteresowany tym, co zostanie odkryte po kilku setkach lat. Nad rozpoczętym wykopem w napięciu oczekiwałem z przygotowanym aparatem fotograficznym. Gdy łyżka koparki bardzo ostrożnie odkrywała ziemie, a robotnik łopatą odkopywał ceglane kręgi o godzinie 11:20 uwieczniłem na fotografii unikatowe dziatobitnie znajdujące się na podzamczu wschodnim. Pod względem wielkości są to drugie obiekty znane w Europie.”

- Z książki możemy się dowiedzieć, że odkrycie archeologa Jerzego Romanowa wpisano do rejestru zabytków. Informację o odkryciu działobitni powieliły, skopiowały i przetworzyły rozmaite media. Również na stronie internetowej Kędzierzyna-Koźla możemy przeczytać, że przeprowadzone prace badawcze przyczyniły się do odkrycia działobitni, a efektem tych działań jest uczytelnienie działobitni w posadzce, czyli kręgi z kostki. Wszystko byłoby dobrze, gdyby ten odkryty obiekt nazwany działobitnią nie był taki dziwny. Jak na działobitnie oczywiście. Jak wygląda definicja działobitni? - zastanawia się Sławomir Wilkowski.
 

Działobitnia to stanowisko ogniowe działa, armaty, haubicy lub moździerza w fortyfikacjach polowych i stałych. W zależności od konstrukcji wyróżniano działobitnie otwarte osłonięte od frontu przedpiersiamu lub zamknięte skazamatowane. Działobitni powinna być wyposażona w ławę działową i magazyn amunicji a od połowy osiemnastego wieku również ambasadę czyli formę otworu strzeleckiego. 
 

- Teoretycznie na pierwszy rzut oka wszystko pasuje i można by to podciągnąć pod otwarte stanowisko strzeleckie. Lecz uważam, że umiejscowienie dział w osiemnastym wieku w tym miejscu czyli zaraz obok murów zamku byłoby cokolwiek dziwne biorąc pod uwagę kwestie strategiczne dotyczące obrony całej twierdzy. Na dodatek, ze względu na ciasnotę domniemanych działobitni musiałyby być to wyjątkowo małe działka których skuteczność byłaby dość mizerna. W środku tych kręgów jest bardzo mało miejsca i nie wyobrażam sobie jak operuje tam kilka osób podczas ostrzału a do obsługi nawet małego załóżmy czterofuntowego potrzebnych było minimum cztery lub pięć osób. Nie wyobrażam sobie tych ludzi razem w tym kręgu biorąc jeszcze pod uwagę odrzut działa po wystrzale czy ładowanie prochu i kuli do lufy. Nie wyobrażam sobie czyszczenia lufy w takich kręgach, ani również dostarczania amunicji do tak dziwnie położonych stanowisk. Na domiar złego stanowiska ogniowe w takiej formie, czyli położone tak blisko siebie, są narażone na ogień kontrbateryjny i trafienie jednego oznacza wyeliminowanie reszty. Trudno mi sobie również wyobrazić strzelanie ze stanowisk, które są w formie czterolistnej koniczyny w jeden punkt, biorąc pod uwagę ogień z tak blisko położonych siebie dział i możliwość uszkodzenia stanowisk położonych obok ogniem swoich dział. Chodzi mi tu głównie o ogień wydostający się z lufy i spalające się resztki prochu. Uważam, że z czysto strzeleckiego punktu widzenia dwa tylne kręgi, czyli stanowiska strzeleckie które są położone dalej od ulicy Kraszewskiego, są umiejscowiono kompletnie bez sensu, biorąc pod uwagę strategię obrony twierdzy lub nawet samego zamku. Można by jeszcze ewentualnie przeanalizować kwestie, że to tylko fundamenty, ale tu też powstaje pytanie, po co ktoś miałby budować tak głębokie fundamenty i to w dodatku niczym nie wypełnione w środku. Analizując te kwestie doszedłem do wniosku, że nie była to działobitnia. Jest też możliwość, że zwyczajnie się mylę i może ktoś z państwa ma większą wiedzę i wypowie się w tej kwestii? Jeśli nie działobitniami to czym w takim razie są te tajemnicze kręgi? - pyta Sławomir Wilkowski.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Artur 31.12.2023 11:25
Jak dlamnie to studnie głębinowe tamtych czasów, baszta znajduje się na rozmoklych glinianych terenach , do okola podzamcza znajdowały się bagna.

M Koźle 28.12.2023 17:51
Mi to wyglądało raczej na jakieś silosy

Reklama
zachmurzenie duże

Temperatura: 14°CMiasto: Kędzierzyn-Koźle

Ciśnienie: 1022 hPa
Wiatr: 3 km/h

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama Moja Gazetka - strona główna