- Przyczynkiem do powstania stałej ekspozycji pn. „Historia kędzierzyńsko-kozielskiej piłki siatkowej” było przekazanie przez państwa Pietrzyków pamiątek klubowych i rodzinnych z okresu, kiedy działał klub Mostostal, a później Mostostal-Azoty.
- Bardzo się cieszę, że udało stworzyć się taką piękną wystawę w hali "Azoty". Wraz z mężem prawie połowę życia poświęciliśmy temu klubowi. Szkoda by było, gdyby to wszystko przepadło. Jak się tutaj wchodzi, to od razu wracają wspomnienia. Niemal wszystkie te rzeczy pamiętam – wiele z nich mieliśmy w domu. Ale dopiero tutaj, na tej ekspozycji, robią naprawdę ogromne wrażenie. Teraz każdy może zobaczyć to, co zgromadziliśmy przez lata, ale też wiele innych pamiątek przekazanych przez inne osoby.
- W muzeum znajdziemy informacje o początkach kędzierzyńskiej siatkówki, które sięgają lat 50. i związane są z klubem Unia. W 1968 roku powstał Międzyzakładowy Klub Sportowy Chemik, ale siatkówka jakoś nie przykuwała uwagi włodarzy wielosekcyjnego giganta i w latach 70. przygarnął ją Start, a następnie Mostostal-4, w co zaangażowany był były zawodnik Kazimierz Pietrzyk. Z początkiem lat 80. sekcja wróciła do Chemika, ale wraz z jego upadkiem w 1994 roku, ponownie za sprawą pani męża, powołano do życia nowy klub pod nazwą "KS Mostostal Zabrze w Kędzierzynie-Koźlu". Przez te lata nazbierało się mnóstwo medali, pucharów, koszulek, szalików, dyplomów, różnych nagród, archiwalnych zdjęć czy materiałów prasowych, które pewnie zajmowały w domu mnóstwo miejsca. Miała pani dylemat, co z tym wszystkim zrobić?
- Tak, i to spory. Zupełnie nie miałam pomysłu, co z tym wszystkim zrobić, przecież szkoda było to stracić. Rozmawiałam z bratem, z synem... Myśleliśmy, jak to wyeksponować. Przecież to jest hołd dla potomnych. To jest historia klubu, który tworzyło i przez który przewinęło się wielu ludzi. Dziś kibice przychodzą na mecze, widzą halę, znają zawodników i te ostatnie sukcesy ZAKSY, ale tej wcześniejszej historii wielu nie zna. Nie chciałam, żeby to wszystko trafiło do pudeł, do piwnicy, a z czasem zniknęło. To nasza spuścizna, trzeba ją pielęgnować, przekazywać dalej.
- Gdy w 1994 roku powstał Mostostal, to dla państwa klub ten stał się najważniejszą sprawą.
- Można powiedzieć, że był wtedy całym naszym życiem. Każdą wolną chwilę poświęcaliśmy drużynie. Jeździliśmy z zawodnikami, gdzie tylko się dało. Szczególnie dla mojego męża siatkówka była wszystkim. Kiedy mieszkaliśmy w Koźlu, postanowił wybudować dom w Kędzierzynie – tylko po to, by być bliżej hali, bliżej zespołu, treningów. Czasami więcej czasu niż w domu spędzał w hali, najpierw tej starej przy al. Jana Pawła II, a później w nowym obiekcie przy ul. Mostowej. Dzięki niemu siatkówka w Kędzierzynie przetrwała. Lata dziewięćdziesiąte były trudne dla wszystkich, dla gospodarki, a co dopiero dla sportu. Siatkówka wówczas nie była tak popularną dyscypliną, jaką jest obecnie. Kluby i reprezentacja nie miały takich sukcesów. Ciężko było znaleźć sponsorów. Mało brakowało, a w Kędzierzynie klub przestałby istnieć. Ale Kazimierz się zaparł i dopiął swego.
- Można powiedzieć, że wtedy stworzyliście podwaliny pod nowoczesny klub siatkarski. Czegoś takiego jeszcze w naszym kraju nie było.
- To prawda. Pamiętam, jak mój mąż, gdy uzgadniał wszystko z Mostostalem, powiedział wprost – chce stworzyć profesjonalny klub. Że w krótkiej perspektywie czasu drużyna będzie w krajowej czołówce, a w 2000 roku będziemy grali w europejskiej elicie. Wszyscy się wtedy z tego śmiali. Ale tak właśnie się stało – w 2000 roku zagraliśmy w turnieju finałowym CEV Supercup. Po trzynastu latach przerwy polski zespół zdobył medal. W meczu o brąz Mostostal pokonał 3:0 grecki AVC Orestiada. Gdyby nie ten klub, to nie byłoby też tej pięknej hali. Pamiętamy, że pierwotnie miało to być kryte lodowisko, ale budowę przerwano w latach osiemdziesiątych. Zakłady azotowe przekazały obiekt miastu, a dzięki pozyskanemu dofinansowaniu udało się postawić piękny obiekt. Zatem wszystko jest ze sobą powiązane.
- Zatem prawdziwa jest historia ze spotkania pana Kazimierza z pierwszym składem Mostostalu w szatni, gdy opowiadał im o swoich planach, że chce awansować do ekstraklasy, a za trzy lata zdobyć mistrzostwo Polski?
- To było legendarne już spotkanie. Wszyscy wtedy wyśmiali mojego męża. Mówili: "Puknij się pan w głowę". Bo to brzmiało wtedy absurdalnie. Zwłaszcza że wtedy zawodnikom było dobrze tam, gdzie byli. Nie chcieli się przenosić do ekstraklasy – mieli spokój, pieniądze, a tu trzeba było walczyć. A jak się wspomni tamte czasy i porówna z dzisiejszymi, to przeskok jest ogromny. Teraz zawodnicy mają luksus – grają w pięknych halach, dysponują najlepszym sprzętem, na mecze dowożą ich wygodne autokary, nocują w dobrych hotelach. A pamiętam, że nasz zespół na pierwsze mecze czy zgrupowanie nad Bałtykiem jechał starą nyską, podarowaną przez firmę Mostostal. Cały czas się zastanawiam, jak oni się w niej mieścili. Jechali zawodnicy, trenerzy, masażysta, a jeszcze bagaże. Ale dawali radę i nikt nie narzekał.
- Niby nie tak dawno, ale różnica kolosalna. W ciągu dwóch dekad siatkówka przeszła olbrzymią transformację.
- To prawda, że w tym czasie wiele się zmieniło. Organizacja klubów stawała się coraz bardziej profesjonalna. Powstała liga zawodowa. Podnosił się poziom rozgrywek i atrakcyjność gry w Polsce. Zaczęło się pojawiać coraz więcej gwiazd. Reprezentacja odnosiła coraz większe sukcesy. W halach przybywało kibiców, a obiekty, gdzie się gra w siatkówkę, są coraz większe. Kto w Kędzierzynie pamięta starą halę przy dworcu PKP? Aż trudno sobie wyobrazić, że tam grano w siatkówkę. Później powstała hala przy ul. Świerczewskiego, która i tak była duża jak na tamte czasy. Ale jak się pojechało do innych miast – grano często w niewielkich salkach.
- W Kędzierzynie-Koźlu byliście też pionierami w wielu rzeczach.
- Tak, to u nas w 1997 roku powstał pierwszy klub kibica przy drużynie siatkówki. Nasi fani wprowadzili nową jakość kibicowania do hal sportowych. Wcześniej nieraz zdarzały się rozróby, w których uczestniczyli fani zwaśnionych drużyn piłkarskich. Na szczęście z czasem udało się to wyeliminować. Za swoją działalność w maju 2001 roku nasz klub kibica otrzymał honorową nagrodę fair play od Polskiego Komitetu Olimpijskiego. Pierwsze cheerleaderki przy siatkówce w Polsce też były u nas – wcześniej można było zobaczyć tańczące dziewczyny tylko na meczach koszykówki. W wielu sprawach byliśmy pierwsi. Dziś to wszystko jest normalne, ale wtedy to była nowość. Wszystkie klubu poszły naszymi śladami.
- Starszych kibiców siatkówki, którzy chcieliby powspominać dawne czasy, oraz tych młodszych, którzy chcą poznać nieco historii, zapraszamy zatem na wystawę w hali "Azoty".
- Zdecydowanie. To kawał życia – naszego i wielu innych ludzi. Niektórzy już odeszli, inni dopiero się urodzili po tamtych czasach. A tam są zdjęcia – kibiców, zawodników, z meczów. Ktoś może się odnajdzie, rozpozna. Warto przyjść, zobaczyć, powspominać. Przy okazji życzę, żeby ten nasz klub w Kędzierzynie-Koźlu trwał jak najdłużej i odnosił kolejne sukcesy.
.jpg)
.jpg)


















Napisz komentarz
Komentarze