Wspomniany schron, założony na planie prostokąta o wymiarach 22x7 metra, mieścił niegdyś działobitnie i izby forteczne. Gdy czasy jego świetności przeminęły, obiekt przechodził z rąk do rąk. Przez dłuższy czas znajdował się m.in. pod opieką harcerzy, którzy urządzili w harcówkę. Powódź tysiąclecia w 1997 roku mocno dotknęła tę zabytkową budowlę, podobnie jak dom kultury, dom dziecka i Budowlankę z przyległym do niej internatem. Po wielu latach miejscem, które znajduje się pod jurysdykcją Zespołu Szkół nr 1, zainteresowali się miłośnicy wschodnich sztuk walki.
- Około 2020 roku pojawiła się propozycja, aby w dawnym schronie utworzyć „Kozielski Szaolin”, gdzie dzieci, młodzież i dorośli mogliby trenować sztuki walki w różnych stylach, a w szczególności wing chun, którego jestem przedstawicielem - tłumaczy Józef Szargut. - Po użyczeniu tego pomieszczenia przez dyrekcję Zespołu Szkół nr 1 w Kędzierzynie-Koźlu doprowadziliśmy je do takiego stanu, że można tam było rozpocząć treningi. Musieliśmy najpierw uprzątnąć to miejsce. Z wnętrza zabytkowej budowli wywieźliśmy kilka kontenerów starych rupieci, złomu, desek, starych krzeseł, połamanych szaf. W pracach, które doprowadziły do utworzenia namiastki szkoły kung-fu, wspomagali mnie Wojciech Rajchel oraz Robert Głuch. Ponieważ w środku nie było zapewniających nam ciepło grzejników, zajęcia prowadziliśmy w okresie letnim, kiedy centralne ogrzewanie nie było potrzebne. Jednak po pewnym czasie zakupiliśmy kaloryfery, wynajęliśmy instalatora i ostatecznie to ogrzewanie tam powstało. Położyliśmy też panele podłogowe, specjalną wykładzinę, dzięki czemu mogliśmy przeprowadzać nasze treningi - wspomina Józef Szargut.

Źródło: Polska ORG
Problem z dachem
O pilny i kompleksowy remont prosił się dach starego schronu fortecznego, ponieważ zaczął przeciekać.
- W tamtym czasie wykonaliśmy taki zakres prac, na jaki pozwalały nam nasze fundusze. Zajęcia prowadziliśmy dwa razy w tygodniu po dwie godziny, gdyż z uwagi na panującą w środku wilgoć i pleśń nie dało się dłużej wytrzymać. Ostatecznie naszą przygodę z tym miejscem zakończyliśmy około 2023 roku i już tam nie wróciliśmy, choć marzył nam się kozielski ośrodek wschodnich sztuk walki przy ulicy Skarbowej na długie lata. Jednak koszty remontu dachu o powierzchni 160 mkw. przerastały nasze możliwości. Wojewódzki konserwator zabytków przedstawił nam zbyt duże wymagania techniczne i finansowe w tym względzie. Jako główny najemca tego obiektu nie byłem w stanie ich spełnić, gdyż sięgały one około 200 tysięcy złotych. W tej chwili jesteśmy dysponentami innego pomieszczenia, w którym niebawem rozpoczną się kolejne zajęcia w stylu wing chun - wyjaśnia nasz rozmówca.
Warto przypomnieć, że Józef Szargut już w latach 1971-1982 ćwiczył karate kyokushinkai, a od 1982 do 1985 w stołecznym Ośrodku Dalekowschodnich Sztuk Walki uprawiał wing chun pod kierunkiem sifu Janusza Szymankiewicza, który był pierwszym nauczycielem tego stylu w Polsce. Inaczej mówiąc, już w latach 70., kiedy termin kyokushinkai brzmiał dosyć egzotycznie, a nazwisko Bruce Lee nie budziło większych skojarzeń, Józef Szargut jeździł do Warszawy, by szlifować tajniki samoobrony u prekursora kung-fu w Polsce. To, czego nauczył się w stolicy, przekazywał, po godzinach pracy, garstce swoich uczniów w Budowlance; na co dzień był nauczycielem wychowania fizycznego w Zespole Szkół nr 1 w Kędzierzynie-Koźlu.
W 1985 r. Józef Szargut wraz z grupą entuzjastów zorganizowali i prowadzili pierwszą sekcję stylu wing chun w Koźlu, jak i na Śląsku. W 1987 r., po powrocie z treningów w klasie mistrza Chan Chiu (w Holandii), została przekształcona w Szkołę Wing Chun Kung Fu. Kolejne lata (1988-1993) to czas wspólnych treningów pod kierunkiem mistrza Andreasa Hofmana z Niemiec, ówczesnego ucznia mistrza Cheng Kwonga z Hongkongu. W trakcie kolejnych wizyt mistrza Andreasa Hofmana Józef Szargut, po egzaminie praktycznym, otrzymał dyplom instruktora oraz formalny certyfikat nadający mu prawo prowadzenia Polskiego Centrum Wing Chun linii mistrza Cheng Kwonga i Andreasa Hofmana.

Poszerzając swoją wiedzę i umiejętności w tym stylu, koźlanin także w następnych latach współpracował z wybitnymi nauczycielami wing chun niemalże z całego świata. Następnie przyszedł czas na podróże do Chin (w 2005 roku) po szkołach wing chun w mieście Foshan, a następnie do Wietnamu (w 2011 roku), gdzie Józef Szargut ćwiczył w szkole mistrza Nguyen Ngoc Noia. Trudno się zatem dziwić marzeniom dotyczącym stworzenia w dawnym schronie na Skarbowej „Kozielskiego Szaolin”.
Szkoła wchodzi do gry
W rozmowie z nami dyrektor Zespołu Szkół nr 1 Ewelina Kowaś przyznaje, że pomysłów na zagospodarowanie tego miejsca jest sporo.
- Gorzej z realizacją, bo z niektórych koncepcji trzeba zrezygnować. Jest to obiekt zabytkowy, przez co i nakłady finansowe w przypadku realizacji części pomysłów byłyby bardzo wysokie. Więc musimy czasami zejść na ziemię. Już moja poprzedniczka, pani dyrektor Urszula Więcek, starała się, aby ten zabytek był należycie chroniony. Największym problemem na chwilę obecną jest przeciekający dach, co doprowadza do zawilgocenia ścian. Wiele lat temu powstała tam też dobudówka, są sanitariaty, ogrzewanie, z którego staramy się zimą korzystać, by choć częściowo osuszyć wnętrze budowli. Oczywiście mnóstwo pracy wraz z przyjaciółmi wykonał też pan profesor Józef Szargut, usuwając z obiektu liczne przedmioty, które trafiały tam przez lata. Zrobiła się z tego taka mała graciarnia - przyznaje dyrektor Kowaś.
Dawny schron jest zamknięty, ale pracownicy techniczni Budowlanki starają się go regularnie wietrzyć. Teraz nadszedł czas na poważniejsze działania.
- Dwa lata temu, jak był jeszcze pan starosta Paweł Masełko, szukaliśmy możliwie najtańszego rozwiązania na zagospodarowanie zabytku. Pojawiły się pierwsze kosztorysy. Aktualnie prowadzimy korespondencję z wojewódzkim konserwatorem zabytków, który ewentualną zgodę na remont schronu wyraża pod warunkiem, że nawiążemy do jego historycznego wyglądu i odtworzymy tzw. „zielony dach” - wyjaśnia pani dyrektor. - Zatem najpierw trzeba zerwać obecną warstwę, następnie dokonać oceny stanu technicznego stropu i, jeśli będzie on zadowalający, to zapewnić odpowiednią izolację, zagruntować podłoże itd. Jeżeli wymiana całego stropu nie będzie konieczna, a to okaże się dopiero po ściągnięciu warstwy, która się tam obecnie znajduje, to samo utworzenie takiego „zielonego dachu” kosztuje ponad 100 tysięcy złotych. Natomiast ewentualna wymiana stropu oznacza podwojenie tej kwoty i robi się już z tego 200 tysięcy złotych. Trzeba też osuszyć stare mury, co niewątpliwie będzie się wiązać z dodatkowymi kosztami. Ostatnio odwiedziliśmy to miejsce wspólnie z inspektorem budowlanym z kędzierzyńsko-kozielskiego starostwa. Powiat ma bowiem przygotować kosztorys całego zadania. W najbliższych tygodniach zwrócę się do starostwa z wnioskiem o przeznaczenie pieniędzy na opracowanie projektu technicznego, który potem musi jeszcze zatwierdzić wojewódzki konserwator zabytków - dodaje Ewelina Kowaś.

Ciekawe pomysły
Nasza rozmówczyni nie ukrywa, że szkole brakuje pomieszczeń.
- Jest nas bardzo dużo. To jest około tysiąca uczniów. Co miesiąc mamy 100 osób, które przyjeżdżają do nas na kursy doszkalające. Więc dawny schron idealnie nadawałby się na jakąś pracownię. Jak osuszymy wnętrze i zapewnimy tam odpowiedni standard, to można też tam zrobić piękną salę konferencyjną. Kolejny pomysł to sala fitness. Mamy już sprzęt w postaci bieżni, rowerów stacjonarnych, żeby młodzież z tego korzystała - wylicza dyrektor ZS nr 1. - Myśleliśmy nawet o wirtualnej strzelnicy, ale znajdujące się wewnątrz tej budowli półkoliste sklepienie za bardzo ogranicza pole widzenia. Natomiast na zewnątrz obiektu można ustawić ławki, gdzie uczniowie usiądą i odpoczną. Jednak najważniejsze jest to, aby ten zabytek uchronić, i na tym najbardziej nam zależy. Pan starosta podchodzi do tej sprawy ze zrozumieniem i jest po naszej stronie. Czekamy więc na kosztorys i projekt. My się staramy, a niestety wandale pomalowali ostatnio jedną ze ścian zabytkowego schronu. Z ubezpieczenia na piaskowanie ścian możemy uzyskać kilkaset złotych, a takie czyszczenie bohomazów może w tym przypadku pochłonąć nawet do kilkunastu tysięcy złotych. Zgłosiliśmy to na policję, był u nas dzielnicowy. W parku jest monitoring miejski, być może uda się coś jeszcze ustalić - nie wyklucza nasza rozmówczyni.
Józef Szargut cieszy się, że dyrekcja ZS nr 1 przymierza się do zagospodarowania tego cennego zabytku.
- Będzie to kolejny obiekt, który znajdzie się pod należytą ochroną, służąc przy okazji młodzieży szkolnej. Szkoda tylko, że grafficiarze umieścili tam ostatnio swoje malowidło. Jest świeże, bo powstało w tym roku. To bardzo przykre, że w ten sposób traktuje się nawet zabytki, niszcząc ich elewacje - ubolewa Józef Szargut.





























Napisz komentarz
Komentarze