- Tęsknił pan za urzędem?
- Zdecydowanie tak. Brakowało mi tej codziennej aktywności. Gdy człowiek przez lata jest w ciągłym ruchu, nagłe odcięcie od obowiązków wywołuje uczucie pustki. W pierwszym etapie musiałem się oczywiście skupić na zdrowiu – operacji i rekonwalescencji. Później, kiedy miałem już więcej sił, mogłem śledzić sprawy gminy z boku, ale to nie to samo, co praca zawodowa. Mimo że mogłem wyjść do kościoła czy uczestniczyć w jakichś spotkaniach, to nadal nie była ta normalna aktywność, do której byłem przyzwyczajony.
- Czego najbardziej brakowało, kiedy nie mógł pan przez ten czas sprawować funkcji wójta?
- Przede wszystkim kontaktu z ludźmi. Media społecznościowe dają jakąś formę łączności, ale nie zastąpią bezpośrednich rozmów, możliwości reagowania na problemy mieszkańców, współpracy z szerokim gronem osób. Przez ten czas kontakt ograniczał się głównie do rodziny i najbliższych znajomych. Tęskniłem za codziennym kontaktem społecznym.
- Co działo się z panem w tym czasie?
- Przeszedłem poważny uraz - złamanie panewki kości biodrowej. Konieczna była operacja i długi proces powrotu do sprawności. Biodro to jeden z najważniejszych stawów - trzyma nas w pionie. W moim przypadku potrzebny był implant, więc rekonwalescencja musiała potrwać. Długie tygodnie spędziłem w domu, zanim mogłem wyjść choćby na krótki spacer. Proces zrostu kości się zakończył, ale pełne funkcjonowanie stawu to kwestia miesięcy - a może nawet konieczność kolejnej interwencji chirurgicznej w przyszłości. Na razie się tym nie martwię, staram się regularnie rehabilitować i dbać o sprawność i zdrowy styl życia, by wrócić do pełnej aktywności społecznej i zawodowej. Bo oprócz pracy w urzędzie angażuję się w życie lokalne – działalność społeczną, zebrania wiejskie, spotkania z mieszkańcami. Tego bardzo mi brakowało. Lekarze sugerowali, że mógłbym jeszcze przez wiele miesięcy dochodzić do pełni sił w domu. Ale uznałem, że praca, nawet o kulach, pomoże mi szybciej stanąć na nogi - dosłownie i w przenośni. Siedzenie w domu nie sprzyja ani zdrowiu fizycznemu, ani psychicznemu.
- Był pan spokojny o sprawy gminy dzięki wyznaczeniu zastępcy.
- Już w ubiegłym roku, po przejściu na emeryturę wicewójta Jana Domka, umówiłem się z panią sekretarz Joanną Jaroszewską, że w razie potrzeby przejmie obowiązki zastępcy. Na co dzień pełni funkcję sekretarza, więc ma swoje zadania, ale podzieliliśmy obowiązki tak, by w razie czego można było płynnie przejąć zarządzanie. Nikt się nie spodziewał, że tak szybko ta potrzeba się pojawi - ale dobrze, że wszystko było wcześniej zaplanowane. Brak zastępcy mógłby spowodować pewne komplikacje w ciągłości zarządzania gminą. U nas przejęcie obowiązków odbyło się płynnie - pani sekretarz dokładnie wiedziała, co robić.
- Czy zdała egzamin?
- Zdecydowanie - na szóstkę. I mówię to z pełnym przekonaniem. Egzamin zdał cały zespół urzędu, bo trzeba pamiętać, że to praca zespołowa. Urząd działał sprawnie, nie było żadnych skarg, nie pojawiły się zarzuty, że coś nie funkcjonuje jak należy. Inwestycje były prowadzone zgodnie z planem - część zakończono, inne rozpoczęto, a jeszcze inne udało się rozliczyć. Nawet złożono nowe wnioski o dotacje na kolejne inwestycje. To pokazuje, że urząd zdał egzamin z organizacji i odpowiedzialności.
- To był gorący okres.
- Tak, końcówka roku i początek nowego - czyli ponad 4,5 miesiąca bardzo intensywnego czasu. W tym okresie przypadają różnego rodzaju sprawozdania, rozliczenia, a jednocześnie pojawiają się pierwsze konkursy na dotacje. Na szczęście byliśmy dobrze przygotowani - budżet został uchwalony, wiedzieliśmy, co mamy robić. Pani sekretarz również miała jasny plan działań, więc nie było tak, że urząd czekał na mój powrót. Wszystko funkcjonowało sprawnie i to dowód na dobrą organizację pracy urzędu - nawet w sytuacji kryzysowej. To też pokazuje, może pół żartem, pół serio, że nie ma ludzi niezastąpionych.
- Od czego zaczął pan pracę po powrocie do urzędu?
- Od przeglądu wszystkich inwestycji, które już się toczą. Sprawdziłem zarówno te, które są w trakcie realizacji, jak i te, które są przed nami - niektóre już po przetargach, przed podpisaniem umów, inne z kolei mają umowy już podpisane. Część inwestycji jest jeszcze przed wprowadzeniem do budżetu i rozpoczęciem realizacji. Zatem przegląd bieżących działań inwestycyjnych to było moje pierwsze zadanie w urzędzie. Od samego początku, jeszcze od pierwszych minut mojego powrotu, zacząłem kontaktować się z mieszkańcami. Minutę po przyjściu do urzędu i dostarczeniu zaświadczenia, że jestem zdolny do pracy, miałem pierwsze spotkanie z mieszkańcem, który już na mnie czekał, ponieważ słyszał, że wójt wrócił do pracy. Mieszkaniec przyszedł z realnym problemem, który chciał załatwić, omówić i wspólnie szukać rozwiązania. W pierwszym pełnym tygodniu po powrocie miałem kilka takich spotkań z mieszkańcami na różne tematy. Również z przedsiębiorcami. Tak więc normalna praca bez zbędnych opóźnień ruszyła od razu. Drugiego dnia odbyła się sesja w trybie nadzwyczajnym, zwołana jeszcze przez panią sekretarz, ale ja mogłem w niej uczestniczyć. Dotyczyła dołożenia środków na budowę klubu malucha w Długomiłowicach. Pierwsze dni po powrocie przeznaczyłem więc na przegląd tego, co jest na tapecie - zarówno inwestycji, które trwają, jak i tych, które nas jeszcze czekają, na przykład związanych ze składaniem wniosków o dofinansowanie. Poza tym odbywałem spotkania z pracownikami. Niektóre tematy rzeczywiście czekały na mnie, bo w niepisanym zwyczaju jest to, że poważniejsze decyzje - dalekosiężne i strategiczne - rozwiązuje się właśnie z udziałem szefa. Natomiast bieżące sprawy, które nie mają długoterminowych konsekwencji, były rozwiązywane na bieżąco. W kilku kluczowych tematach z pracownikami omówiłem kwestie, które mają dalsze skutki i na które czekał mój powrót. Tak więc pracujemy normalnie, jakby nigdy nic się nie wydarzyło.
- Co zatem dużego planujecie w najbliższym czasie?
- Przed nami kilka ważnych inwestycji. Przykładem jest budowa klubu malucha w Długomiłowicach - mamy już wyłonionego wykonawcę, podpisano umowę i prace się rozpoczęły. Ale okazało się, że najniższa oferta przekraczała o kilkadziesiąt tysięcy złotych kwotę zabezpieczoną w budżecie. Dlatego musiałem poprosić radnych o dołożenie brakujących środków. Choć nasz udział finansowy jest proporcjonalnie niewielki, to jednak musieliśmy zaangażować więcej własnych pieniędzy, ponieważ ludzie czekają na tę inwestycję. Ma też ona swoją specyfikę - chcemy ją przeprowadzić głównie w czasie wakacji, aby jak najmniej zakłócić pracę szkoły, ponieważ klub malucha będzie mieścił się w budynku szkoły w Długomiłowicach. Prace rozpoczęły się z początkiem czerwca, co niestety będzie wiązało się z pewnym zamieszaniem dla uczniów, ale chcemy, aby główne roboty odbywały się w wakacje. Żeby wszystko czasowo zgrać, musieliśmy to bardzo dokładnie zaplanować. Kolejną dużą inwestycją jest kanalizacja w Mechnicy. Jesteśmy już po podpisaniu umowy i lada moment rozpoczniemy prace. Ta inwestycja wiąże się z kolejną, ponieważ dotacja z Krajowego Planu Odbudowy finansuje tylko budowę sieci wewnątrz miejscowości. To specyficzne dofinansowanie, które obejmuje około 30–40 proc. Mechnicy. Aby tę inwestycję zakończyć kompleksowo, musimy również wybudować tzw. tranzyt, czyli odcinek kanalizacji łączący Mechnicę z Poborszowem, gdzie sieć już funkcjonuje. Obecnie trwa projektowanie tego tranzytu i planujemy rozpoczęcie prac jeszcze w tym roku. Chodzi o to, by ścieki z Mechnicy mogły być odprowadzane do istniejącej sieci w Poborszowie, co pozwoli zakończyć kanalizowanie tej części gminy.
- Na terenie inwestycyjnym w Pociękarbie, tzw. "Poligonie", sporo się dzieje?
- Widać tam duży ruch inwestycyjny. Kończymy naszą inwestycję, dofinansowaną przez państwo, polegającą na uzupełnieniu sieci dróg - obwodnicy "Poligonu" od strony pól. Robimy to, aby ułatwić dostęp inwestorom, którzy już tam działają, i tym, którzy dopiero planują inwestycje. Zakład Kamet znacznie się rozbudował - wybudowano drugą, ogromną halę o powierzchni kilku tysięcy metrów kwadratowych. Pojawiła się także nowa, piękna inwestycja firmy ETP-Elektro - nowoczesny zakład produkcyjny, który będzie się jeszcze, mamy nadzieję, rozbudowywał. Sprzedaliśmy również działkę firmie, która działa już w Kędzierzynie-Koźlu i planuje uruchomić tam nowy zakład. Firma ta zajmuje się obrotem materiałami smarnymi i wdrażaniem technologii chłodzenia dla instalacji przemysłowych, głównie w branży obróbki metali. To dla nas ważne, bo to dodatkowe wpływy do budżetu gminy. Bo oczywiście zarabiamy na sprzedaży działek, ale przede wszystkim liczymy na dalsze wpływy do budżetu z podatków od powstałych na tych działkach firm. Dodatkowo toczą się tematy związane z biogazownią, o której mówiło się wcześniej. Widzimy ożywienie korespondencji z właścicielem działki, który planuje budowę biogazowni lokalnej o mocy do jednego megawata. Ministerstwo Rolnictwa promuje obecnie takie inwestycje i oferuje dofinansowania. Biogazownie lokalne to dobry kierunek. Oglądałem biogazownię funkcjonującą wewnątrz różnych miejscowości i absolutnie nie ma tam żadnego dymu czy zapachów, bo proces fermentacji zachodzi w beztlenowej atmosferze. Wszelkie odory oznaczałyby awarię procesu technologicznego. Tak więc ten temat jest inwestycyjnie perspektywiczny i cieszy nas, że jest aktywność. Ale powstaje też spora inwestycja w Komornie i Poborszowie, a mianowicie kopalnia kruszywa na terenie ok. 200 ha. Jej elementem jest powstała już droga, łącząca Kopalnię „Poborszów” z drogą krajową nr 45. Inwestor wybudował drogę na własny koszt, a następnie przekaże ją gminie. Ta inwestycja to również w perspektywie dochody dla gminy, nie tylko z podatku od nieruchomości, ale również z tzw. „podatku górniczego”. Gmina ma bowiem swój udział w każdej wydobytej tonie kruszywa z kopalni zlokalizowanej na jej terenie.
- Ale to niejedyne inwestycje zewnętrzne w toku czy planowane w gminie.
- No tak. W końcówce roku 2024 powstała przy stacji Orlen przy obwodnicy restauracja McDonalds, która jest kolejnym elementem zagospodarowania sporego obszaru między obwodnicą a ul. Głubczycką. Teraz czas na kolejny krok, czyli powstanie centrum handlowego. Na etapie projektowania wzbudzało ono spore zainteresowanie mieszkańców Kędzierzyna-Koźla, którzy chyba nie do końca mieli świadomość, że powstanie ono na terenie gminy Reńska Wieś. Pojawiły się też obawy o sposób zagospodarowania wód opadowych z tak dużego obszaru. Inwestor podszedł do tych obaw mieszkańców miasta bardzo odpowiedzialnie i uwzględnił je w projekcie. Wprowadzono np. istotnie przewymiarowany otwarty zbiornik retencyjny, który będzie służył do magazynowania wód opadowych i ich powolnego oddawania do systemu melioracyjnego. Również parkingi mają być zbudowane w technologii absorbującej wody opadowe. Przewidziano też sporo zieleni. Inwestor, po wszelkich koniecznych uzgodnieniach, wystąpił do Starostwa Powiatowego w Kędzierzynie-Koźlu z wnioskiem o pozwolenie budowlane i jeśli je uzyska, to mamy nadzieję, że jeszcze w tym roku rozpocznie inwestycję. Będzie ona, niestety, wiązać się z pewnymi utrudnieniami drogowymi na ul. Głubczyckiej, gdyż przebudowie ulegnie układ drogowy przy planowanym centrum, np. powstanie rondo.
- A co jeszcze gmina ma w planach na ten rok?
- Trwa generalna wymiana i rozbudowa oświetlenia ulicznego w naszej gminie. Proces rozpoczął się w zeszłym roku i ma się zakończyć do września br. Wszystkie punkty świetlne, a jest ich ponad 1000, są wymieniane na energooszczędne LED-y, a ponad 100 nowych punktów jest budowanych w osiedlowych lokalizacjach, które objęły nowe projekty. Inwestycja finansowana jest ze środków Polskiego Ładu, przy 10-procentowym udziale własnym gminy. Ponadto realizujemy dwie lokalne drogi wyłącznie z własnego budżetu: osiedlową w Gierałtowicach przy ulicy Leśnej oraz odnogę ulicy Raciborskiej w Reńskiej Wsi. W Łężcach trwa renowacja kościoła, również współfinansowana z Polskiego Ładu, o wartości ponad 360 tys. zł, przy symbolicznym udziale własnym gminy. Co roku planujemy wymieniać wozy strażackie na nowsze. W tym roku używany, ale w bardzo dobrym stanie pojazd otrzymała OSP Gierałtowice, w przyszłym roku nowy samochód dostanie OSP Długomiłowice, a w 2027 r. OSP Reńska Wieś. W nadchodzących latach następne jednostki będą miały szansę na kolejne pojazdy. Z rządowych środków otrzymaliśmy dofinansowanie na ulicę Jaśminową w Długomiłowicach - to nowa ulica osiedlowa, gdzie powstają nowe budynki. Kwota dofinansowania to niemal pół miliona złotych. Myślę, że realizacja ruszy jeszcze w okresie wakacyjnym. Czeka nas jeszcze budowa dość długiego odcinka drogi transportu rolnego, która będzie łączyć ul. Leśną w Pociękarbiu z ul. Leśną w Pokrzywnicy, oraz naszą strefą inwestycyjną. Więc mamy jeszcze co robić do końca roku.


















Napisz komentarz
Komentarze