To zdarzyło się 14 maja, w centrum Kędzierzyna, na przystanku przy dworcu kolejowym. Wydawałoby się - zwykły dzień. Tłoczny autobus miejski, podróżni spieszący do pracy, na zakupy, do lekarza. Wśród nich - 83-letnia Urszula Chmurska, mieszkanka Gościna w gminie Pawłowiczki. Miała przesiąść się na pociąg do Opola. Nie dotarła do celu. Podróż skończyła się w szpitalu.
- Nie pamiętam nawet, czy to była "dwunastka", ale wszystko działo się jak zwykle - relacjonuje seniorka. - Wysiadam tyłem, z chodzikiem, bo tak jest bezpieczniej. Tylko że tym razem coś się wydarzyło. Było ciasno, dużo ludzi. Wydaje mi się, że ktoś mnie potrącił, może pośpieszył się do wyjścia. Wypadłam z autobusu, uderzyłam o betonowy kosz przy wiacie i znalazłam się na ziemi. Nie mogłam złapać tchu, mówić też nie bardzo mogłam.
Leżała pomiędzy przystankową wiatą a betonowym pojemnikiem. Zdezorientowana, z trudem oddychająca. - Byłam świadoma, ale jakby nieobecna. Wiedziałam, że ktoś mnie podnosi, ktoś coś mówi... Ale wszystko działo się jak przez mgłę.
Wtedy pojawiła się ona - kobieta, prawdopodobnie po trzydziestce, z długimi, ciemnymi włosami. Pochyliła się nad seniorką i nie odchodziła nawet na krok.
Mówiła tylko: "Ja pani nie zostawię". I rzeczywiście została. - Zadzwoniła po pogotowie, pomagała mi usiąść, mówiła, że wszystko będzie dobrze. A ja... ja nawet nie zapytałam, kim jest. Nawet nie miałam siły spojrzeć w jej oczy - mówi z żalem starsza pani.
Pogotowie przyjechało, zabrało seniorkę do szpitala. Tam okazało się, że ma złamanych pięć żeber - od trzeciego do siódmego - z przemieszczeniem, stłuczone płuco i krwiaka opłucnej. Przez kilka dni lekarze obawiali się sepsy lub zapalenia płuc. Pani Urszula została wypisana, gdy jej stan się ustabilizował. Dziś nadal leczy się w domu. Oddycha z trudem, wciąż boli. Ale być może równie mocno, co ból fizyczny, doskwiera jej coś innego.
- To, że nie podziękowałam tej pani. Nie wiem, kim była, jak się nazywa, skąd pochodzi. Nie zdążyłam jej powiedzieć, że uratowała mi zdrowie - a może i życie. Przede wszystkim - że mnie nie zostawiła w tym całym pośpiechu, gdzie wszyscy tylko pędzą do swoich spraw - wzrusza się 83-latka.
Dlatego postanowiła opowiedzieć nam swoją historię. Z nadzieją, że kobieta, która jej pomogła, odnajdzie się - albo że może ktoś z pasażerów autobusu ją rozpozna. Świadków mogło być wielu - zdarzenie miało miejsce między 10:00 a 11:00, w autobusie miejskim, który zatrzymał się przy centrum przesiadkowym w Kędzierzynie.
- Był tam starszy pan, który próbował mnie podnieść. Może on też coś widział? Albo kierowca autobusu? Może ktoś jeszcze? Nie mam siły dociekać, ale może ktoś powie tej pani, że jej szukam. Że bardzo chciałabym jej podziękować. Choćby przez redakcję, jeśli nie chce się ujawniać - mówi wzruszona seniorka.
Dla pani Urszuli to nie pierwszy raz, gdy przekonuje się o kruchości ciała i nieprzewidywalności codzienności. Kilkanaście lat temu złamała panewkę biodrową po upadku z roweru. Leżała na chodniku, a obok przejeżdżały samochody - nikt się nie zatrzymał. Pomogła wtedy tylko jedna rowerzystka. - I znowu to samo. Tylko jedna osoba się zatrzymała. Reszta... przeszła obojętnie.
Czy naprawdę aż tak się zmieniliśmy? Coraz częściej mówi się o znieczulicy społecznej, o tym, że jesteśmy skupieni na sobie, zamknięci w ekranach telefonów, oderwani od rzeczywistości. Nie zauważamy cudzej krzywdy, albo udajemy, że to nie nasza sprawa. Bo pośpiech. Bo strach. Bo nie mamy czasu.
Ale są wyjątki. I właśnie o takich wyjątkach warto mówić głośno.
- Dla mnie ta pani była jak anioł. Wystarczyło, że nie odeszła. Że pomogła - mówi mieszkanka Gościęcina. - Dlatego tak bardzo chcę, żeby ta pani się odezwała. A może dzięki temu ktoś inny - kiedyś, w podobnej sytuacji - też się zatrzyma. I powie: "Ja cię nie zostawię."
Osoby, które były świadkami zdarzenia lub rozpoznają opisaną kobietę, proszone są o kontakt z naszą redakcją pod adresem [email protected]. Przekażemy wiadomości pani Urszuli.



















Napisz komentarz
Komentarze