Prezentującym zbiory był Romuald Eliminowicz - prezes Wojskowego Koła Filatelistów nr 33 w Kędzierzynie-Koźlu.
- Koło działa od 1963 roku - mówi pan Romuald. - Obecnie mamy sześciu członków. Kiedyś było nas znacznie więcej, szczególnie w latach 70. i 80., kiedy filatelistyka była bardzo popularna. Po 1990 roku zainteresowanie zaczęło spadać. Zmieniły się czasy, zmieniły się formy komunikacji. Dziś poczta nie odgrywa już takiej roli jak kiedyś - dodaje.
Mimo to pasja pozostała. Dla Romualda Eliminowicza to nie tylko hobby, ale sposób na zachowanie lokalnej historii.
- Zbieramy głównie wydawnictwa związane z naszym miastem. Nie sposób dziś kolekcjonować wszystko - znaczki z całego świata czy nawet wszystkie polskie. Trzeba się zawęzić, skupić na tym, co bliskie - podkreśla.
Na wystawie zaprezentowano kilkadziesiąt walorów - od spersonalizowanych znaczków wydanych z okazji jubileuszu miasta, przez kartki pocztowe upamiętniające rocznice powstań śląskich, wydarzenia związane z koleją, jubileusze lokalnych instytucji, aż po datowniki związane z akcjami specjalnymi, jak poczta motocyklowa czy kolejowa.
Najcenniejsze eksponaty? - Trudno powiedzieć - przyznaje pan Romuald. - Dla mnie każdy z nich ma wartość sentymentalną. Nie chodzi o pieniądze - owszem, niektóre arkusze mogą kosztować około stu złotych, ale to nie cena jest najważniejsza. Liczy się historia, kontekst, wspomnienia - zaznacza.
Wśród prezentowanych walorów znalazły się również m.in.: kartki pocztowe z okazji rocznic powstań śląskich, upamiętniające 25-lecie Radia Park oraz ZAKSY, 50-lecie Domu Kultury "Chemik", a także znaczki i kartki pocztowe związane z lokalnymi bohaterami, jak Alfons Zgrzebniok - komendant powstań śląskich, związany z Dziergowicami w gminie Bierawa.
- Współpracujemy z Urzędem Miasta Kędzierzyn-Koźle i Pocztą Polską, starając się inicjować lokalne wydania - dodaje rozmówca. - Czasem trzeba się naprawdę postarać, by coś powstało. Bywało, że trzeba było "poruszyć niebo i ziemię", żeby przekonać centralę Poczty Polskiej do wydania znaczka. Ale warto - bo to zostaje - zapewnia.
Wystawa była nie tylko okazją do zaprezentowania zbiorów, ale też do rozmowy o przyszłości filatelistyki.
- Dziś pojawiają się kryptoznaczki - cyfrowe odpowiedniki dla kolekcjonerów. Ale dla mnie liczy się papier. Fizyczny znaczek, kartka, datownik - to są rzeczy, które można dotknąć, pokazać, przekazać dalej - zaznacza pan Romuald.
Na zakończenie stwierdza: - To nie tylko zbieranie. To dokumentowanie historii miasta. Każdy znaczek, każda kartka to mały fragment większej opowieści. I choć nas jest niewielu, to staramy się, by ta opowieść trwała.





























Napisz komentarz
Komentarze