Ze wszystkich stron atakują nas informacje o tym, że tylko te konkretne warzywa, owoce i ich przetwory są korzystne dla zdrowia, a cała reszta jest naszpikowana „tą straszną chemią” (na temat której tekst ukazał się na łamach „Edukacji” w styczniu).
Na pierwszy rzut oka trend wydaje się słuszny, jednak rzeczywistość nie jest tak czarno-biała, jak chcieliby to widzieć twórcy reklam. Przy obecnym wysyceniu gleby, wody i powietrza rozmaitymi zanieczyszczeniami bardzo trudno jest mówić o jakichkolwiek „czystych” uprawach. Nawet jeśli dany rolnik nie używa pestycydów, woda spływająca z pól sąsiadów może zawierać pozostałości użytych tam środków ochrony roślin.
Nie wspominając już o nadużyciach – niejedna kontrola wykazała, że uprawy reklamowane jako „bio” i „eko” były traktowane środkami ochrony roślin dokładnie tak samo, jak konwencjonalne plony.
Choć „czyste” uprawy brzmią szlachetnie, z powodu niskiej wydajności nie dostarczą wystarczającej ilości żywności, by wykarmić rosnącą liczbę ludności świata. Co więcej, wcale nie są tak korzystne dla środowiska, jak mogłoby się wydawać – wymagają m.in. większego areału i większej ilości wody, by uzyskać plony porównywalne z tymi z upraw konwencjonalnych. Tym samym przyczyniają się do zajmowania kolejnych połaci lasów i łąk oraz do pogłębiania kryzysu związanego z dostępem do czystej wody.
By zaspokoić potrzeby społeczeństw na wysokojakościowe zboża, warzywa czy owoce, niezbędna jest ochrona upraw przed zagrożeniami biotycznymi, takimi jak szkodniki (np. niektóre gatunki owadów), choroby roślin, bakterie czy grzyby. Na razie nie dysponujemy skuteczniejszymi sposobami ochrony upraw przed zagrożeniami niż chemiczne środki ochrony roślin. To one potrafią zwalczać zarówno szkodniki powierzchniowe (jak chociażby żarłoczne larwy zjadające liście czy tak znienawidzone przez hodowców ślimaki, chętnie częstujące się poziomkami lub truskawkami), jak i te, które kryją się wewnątrz tkanek roślin. Dopóki nie znajdziemy skuteczniejszych metod, jesteśmy na nie skazani.
To rzekłszy, nie można udawać, że pestycydy są pozbawione wad. Choć obecnie używane środki ochrony roślin muszą zostać starannie przebadane i przetestowane pod kątem bezpieczeństwa, zanim zostaną dopuszczone do użytku (prawo unijne jest pod tym względem wyjątkowo restrykcyjne), nadal istnieje ryzyko, że ich pozostałości pozostaną w uprawach trafiających do sklepów. A bez względu na to, jak bardzo są one potrzebne współczesnemu rolnictwu, niekoniecznie chcemy je konsumować razem z brukselką czy jabłkami.
Tymczasem pozostałości pestycydów mogą przedostawać się także do żywności przetworzonej oraz do pasz dla zwierząt hodowlanych, a stamtąd – do mięsa. Ślady tych substancji można wykryć nawet w miodzie, gdy pszczoły mają kontakt z zanieczyszczonymi roślinami.
Oczywiście, te kwestie nie pozostają poza regulacjami prawnymi. Parlament Europejski i Rada w rozporządzeniu nr 396/2005 dotyczącym najwyższych dopuszczalnych poziomów (NDP) pozostałości pestycydów w żywności i paszach pochodzenia roślinnego i zwierzęcego oraz na ich powierzchni określiły maksymalne limity tych substancji. Rozporządzenie stanowi, że produkty zawierające pozostałości pestycydów przekraczające ustalone limity NDP nie mogą być wprowadzane do obrotu na terenie Unii Europejskiej.
Skąd jednak rolnik, importer czy producent przetworów ma wiedzieć, ile pestycydów pozostało w warzywach czy owocach po zbiorach i czy ich ilość mieści się w granicach wyznaczonych przez rozporządzenie? W tym zakresie z pomocą przychodzi usługa oferowana przez Łukasiewicz – ICSO „Blachownia”, a dokładniej przez Grupę Badawczą Analityka. W jej ramach naukowcy, wykorzystując dwie uzupełniające się techniki analityczne, sprawdzają, czy w żywności, produktach pochodzenia roślinnego i zwierzęcego, wodzie oraz miodzie nie pozostały ślady pestycydów.
Monitorowanie poziomu zawartości pestycydów jest niezwykle ważne z uwagi na ryzyko przekroczenia najwyższych dopuszczalnych poziomów oraz możliwość występowania substancji zakazanych lub wycofanych z obrotu na terenie Unii Europejskiej. Ma to szczególne znaczenie w przypadku żywności importowanej.
Zainteresowane osoby zapraszamy do kontaktu:
📞 dr Ewa Nowakowska-Bogdan
tel.: +48 77 487 34 14
📧 e-mail: [email protected]
📞 mgr inż. Magdalena Zarębska
tel.: +48 77 487 35 52
📧 e-mail: [email protected]
🔗 https://icso.lukasiewicz.gov.pl/poznaj-nas/grupa-badawcza-analityka/


















Napisz komentarz
Komentarze