Robert Krajza mieszka z rodziną w jednorodzinnym domu (około 160 m2 powierzchni) na osiedlu Lenartowice. Prace nad instalacją zaczął w październiku 2023 roku. Dwa miesiące wcześniej na skutek gwałtownej burzy, która przeszła nad Kędzierzynem-Koźlem, bez prądu pozostali między innymi mieszkańcy osiedla Lenartowice, na którym mieszka bohater naszego materiału. Robert Krajza podjął wówczas decyzję, by w przyszłości unikać takich sytuacji, kiedy warunki atmosferyczne pozbawią go energii. Dziewięć miesięcy później mógł pochwalić się własną instalacją off-gridową.
Przypomnijmy: instalacja Roberta Krajzy to trójfazowy system oparty na trzech falownikach o mocy 5 kW każdy (łącznie 15 kW mocy dostępnej), współpracujących z magazynem energii LiFePo4 o pojemności 9,6 kWh. Energia produkowana jest przez panele fotowoltaiczne o mocy 480 W każdy, zamontowane na zaprojektowanej przez właściciela wiacie garażowej. System został zbudowany całkowicie samodzielnie, a łączny koszt wyniósł około 20 tys. zł, czyli nawet trzykrotnie mniej niż podobna instalacja wykonana przez firmę zewnętrzną. Po montażu instalacja trafiła do fazy testów i stopniowej optymalizacji.
Po ponad roku Robert Krajza dysponuje szczegółowymi analizami zużycia energii. Dane są jednoznaczne – instalacja nie tylko działa stabilnie, ale faktycznie zapewnia znaczącą niezależność energetyczną i realne oszczędności. Instalacja została tak ustawiona, by w słoneczne dni od rana automatycznie grzać wodę w 300-litrowym bojlerze. Gdy jest pochmurno, układ przełącza się na zasilanie z sieci. - Falowniki mogą pracować bez magazynu, jak przetwornice. Magazyn daje jednak komfort - przy zaniku prądu w dzień czy w nocy urządzenia biorą energię z akumulatorów. W klasycznej instalacji on-grid, nawet w słońcu, przy awarii sieci prądu nie ma - u mnie jest - wyjaśnia konstruktor. Od sierpnia tego roku kocioł węglowy, który do tej pory ogrzewał dom został zastąpiony nowoczesną pompą ciepła o mocy 12 kW.
Instalacja Roberta Krajzy w pierwszych miesiącach była w fazie ustawień i testów. Informatyk od kwietnia tego roku zaczął prowadzić własne pomiary zużycia i bilansu energii. - W okresie 18 kwietnia – 21 maja pełne zużycie domu bez wsparcia off-grid wynosiło około 1100 kWh na miesiąc. Ciepłą wodę grzałem wtedy grzałką 3 kW włączaną na 4 godziny na dobę. W tym czasie zbiornik 300-litrowy nagrzewał się do temperatury 55°C w połowie (grzałka w połowie zbiornika) czyli zużycie teoretyczne na poziomie około 12kW na 4 godziny bez grzania domu CO - opowiada Robert Krajza. W okresie 21 sierpnia – 20 września, już z fotowoltaiką off-grid (ok. 4,5 kWp + magazyn LiFePO₄ 10 kWh) i słabym słońcem, pobór z sieci spadł do około 355 kWh. - Zamiast grzałki użyłem pompy ciepła do trzystulitrowego bojlera - nagrzewał się w całości w około 1,5 godziny, zużywając łącznie około 2,5 kWh energii elektrycznej -podsumowuje. Kolejne dane mamy za okres od 21 września do 22 października. - Przy mniejszym słońcu, niewielkiej mocy PV (system będzie rozbudowany) oraz pełnym grzaniu CO (kaloryfery, 23–24°C w domu, powierzchnia ok. 160 m², budynek dobrze ocieplony), pobór z sieci wyniósł ok. 922 kWh. I to nadal się opłaca - przy cenach ekogroszku rzędu 1400-1600 zł za tonę, do tego transport i „gratis w postaci smogu” - argumentuje Robert Krajza.
Na tym nie koniec. - Będę rozbudowywał instalację. Kupiłem już dodatkowe dziewięć paneli, które czekają na montaż - zapowiada informatyk. Jeżeli plany pójdą zgodnie z harmonogramem, dom na Lenartowicach stanie się przykładem jeszcze pełniejszej niezależności energetycznej - i to zbudowanej własnymi rękami.
Historia Roberta Krajzy pokazuje, że przemyślana instalacja off-grid potrafi realnie uniezależnić dom od wahań na rynku energii i przerw w dostawach, a przy tym ograniczyć rachunki i emisje. Warunek: dobre planowanie, właściwy dobór podzespołów i rzetelne wykonanie. Podobne instalacje można z powodzeniem realizować także w mieszkaniach. Wystarczy balkon na montaż paneli. Kluczowe elementy to: prawidłowe oszacowanie zapotrzebowania energetycznego, dobór odpowiednich inwerterów i akumulatorów, przestrzeganie norm i przepisów. Instalacja powinna zostać wykonana przez specjalistę lub sprawdzona przez elektryka. Panele mają żywotność ponad 25 lat, a konserwacja ogranicza się do okazjonalnego czyszczenia – dzięki temu koszty eksploatacji są minimalne.
Po ponad roku pracy instalacja off-grid Roberta Krajzy okazała się niezwykle efektywna, stabilna i oszczędna. To realny przykład na to, że przy odpowiedniej wiedzy i determinacji można nie tylko uniezależnić się od sieci energetycznej, ale także znacząco obniżyć rachunki, poprawić komfort życia i zadbać o środowisko. W obliczu rosnących cen energii oraz niepewnej sytuacji energetycznej w kraju systemy off-gridowe stają się coraz częściej wybieraną alternatywą – a projekt z Kędzierzyna-Koźla jest najlepszym dowodem, że to rozwiązanie przyszłości.




Materiał powstał w ramach projektu Stowarzyszenia Gazet Lokalnych


















Napisz komentarz
Komentarze