Krystyna Rutkowska ma ośmioro dzieci: sześć córek i dwóch synów. Najstarsza, Kasia, pracuje w Niemczech. Ma 21 lat. Jej najmłodsza siostra,Joanna, skończyła 4 latka. Oprócz tego pani Krystyna codziennie woła na obiad Agnieszkę, Ewelinę, Anię, Beatę, Piotra i Pawła. To spora gromadka, ale pani Rutkowska nie narzeka. - Kiedy po raz ostatni zaszłam w ciążę, byłam załamana. Nie wiedziałam czy zdołam urodzić Asię. Przez całe dziewięć miesięcy jadłam strasznie dużo orzechów. Pewnie dlatego mała jest taka mądra - śmieje się pani Rutkowska. - Teraz nie wyobrażam sobie życia bez niej. Mama ośmiorga dzieci także pochodzi z rodziny wielodzietnej i nigdy nie wyobrażała sobie, że jej własna rodzina mogłaby być mała. Chciała jednak trójkę, może czwórkę. - Stało się tak, że mam ośmioro. I jestem z tego powodu bardzo szczęśliwa - dodaje uśmiechnięta.
Zaraz po szkole pani Rutkowska zaczęła pracować. Jednak kiedy przyszła na świat Kasia, poszła na urlop macierzyński. Od tego czasu zajmuje się domem i dziećmi, a na utrzymanie rodziny ciężko pracuje mąż. Kiedy miała urodzić się Joanna, Kasia zrezygnowała z nauki w technikum i poszła do zawodówki, aby móc szybciej iść do pracy i pomóc rodzicom. Pani Krystyna miała nawet do niej o to żal. Teraz Kasia mieszka i pracuje w Niemczech.
- Bardzo nam pomaga. Przede wszystkim finansowo. Na 50 urodziny męża wymieniła nam w mieszkaniu wszystkie okna. I wprost przepada za Asią. Codziennie do nas dzwoni i o nikogo nie pyta tak często, jak o nią. Aby tak duży dom mógł funkcjonować, musi istnieć podział obowiązków. Chłopcy chodzą na zakupy i wynoszą śmieci, dziewczyny pomagają w pracach domowych, starsze pomagają też młodszemu rodzeństwu w lekcjach. Jeśli wynikająjakieś konflikty, muszą rozwiązać je między sobą. Spory najczęściej powstają na tle roweru, który w przeciwieństwie do trzech piłek,jest tylkojeden. Jednak rodzice obiecali, że jeśli chłopcy będą się dobrze uczyć, tato kupi im nowy.
- Mają dobrego tatę - mówi pani Krystyna. Dodaje też, że czasamijest im chyba za dobrze i są za mało karani. - Może wtedy oceny byłyby lepsze? W domu państwa Rutkowskich panuje ciepła atmosfera. Naprawdę już w pierwszej chwili można wyczuć silne rodzinne więzi. Miłością, którą otrzymują w domu, potrafią się też dzielić. Młodszy z chłopców, choć w domu trochę zaczepny, w szkole pomaga niepełnosprawnej koleżance. Żadne z nich nie przejdzie obojętnie wobec potrzebującego człowieka. Krystyna Rutkowska jest nieco zakłopotana tym,jak radzą sobie dzisiejsze młode matki.
- Miałam sześcioro dzieci, stałam w kolejkach, prałam pieluchy i dawałam sobie radę ze wszystkim. Dziś kupuje się pampersy i mleko w proszku, a i tak nie mogą sobie poradzić. Nie ma świąt, żeby nie spotkali się wszyscy przy jednym stole. Nawet Kasia zawsze jest z nimi. Mama ośmiorga dzieci jest bardzo dumna ze swojej rodziny. Cieszy się, że jej pociechy są zdrowe. Ona sama też nie wymaga od życia więcej jak tylko tego. Nie każda kobieta może być matką. To najgorsza świadomość dla kobiety, że nigdy nie usłyszy, jak jej dziecko mówi do niej “mama”. Dzieci pani Krystyny w Dniu Matki narysują dla niej laurki. Będzie też mała rodzinna akademia. Krystyna Rutkowska ma jedno życzenie: - Chciałabym, żeby moje dzieci wyrosły na dobrych, uczciwych ludzi.

Tekst pochodzi z Gazety Lokalnej nr 20 z 24.05.2000 r.
















Napisz komentarz
Komentarze