Coraz bardziej potrzebna jest rzetelna rozmowa o tym, jak powinna wyglądać edukacja w małych miejscowościach. Do tej dyskusji zaprosiliśmy posła z Kędzierzyna-Koźla. Paweł Masełko, zanim trafił do Sejmu, przez lata pracował w oświacie.
Polityk znający szkoły od środka. Był nauczycielem, a następnie dyrektorem jednej z kędzierzyńsko‑kozielskich podstawówek, później starostą odpowiedzialnym m.in. za oświatę ponadpodstawową. Dziś, jako parlamentarzysta - na nasze zaproszenie - zabiera głos w sprawach edukacji z perspektywy człowieka, który zna szkolną rzeczywistość nie z raportów, lecz z codziennej pracy z uczniami, rodzicami i nauczycielami. Z Pawłem Masełko rozmawiamy o tym, jak ocenia sytuację w gminie Cisek, czy dostrzega błędy w procesie decyzyjnym i co - w jego opinii - powinno być punktem wyjścia w każdej dyskusji o reorganizacji szkół.
W gminie Cisek rozpoczął się formalny proces zmierzający do likwidacji dwóch z czterech szkół podstawowych - w Landzmierzu i Roszowickim Lesie - i przekształcenia ich w filie szkoły w Cisku, obejmujące jedynie klasy I-III. Starsi uczniowie mieliby od roku szkolnego 2026/2027 dojeżdżać do Ciska - gmina deklaruje zapewnienie transportu.
Wójt Rajmund Frischko w trakcie nadzwyczajnej grudniowej sesji Rady Gminy Cisek argumentował, że decyzja wynika z trzech głównych czynników: drastycznego spadku liczby dzieci, rosnących kosztów utrzymania małych szkół oraz chęci zapewnienia starszym uczniom lepszych warunków edukacyjnych w większej placówce (pracownie, hala sportowa, specjaliści). Frischko podkreślał, że nie chodzi o likwidację szkół jako takich, lecz o ich przekształcenie, aby najmłodsze dzieci mogły uczyć się blisko domu, a starsze korzystały z pełniejszej oferty edukacyjnej.
Rada Gminy Cisek - po spotkaniach z mieszkańcami, rodzicami i dyrektorami - jednogłośnie poparła oba projekty uchwał intencyjnych, co otwiera drogę do dalszych kroków: konsultacji, opinii kuratora i przygotowania uchwał likwidacyjnych. Decyzja wywołała jednak silny sprzeciw części rodziców, szczególnie uczniów szkoły w Roszowickim Lesie. W swoich wypowiedziach, którymi podzielili się z naszą redakcją (opublikujemy je w kolejnym numerze), podkreślają kwestię bezpieczeństwa emocjonalnego dzieci - w małej szkole otrzymują indywidualne wsparcie, wysoką jakość pracy nauczycieli i dyrekcji, bardzo dobre wyposażenie szkoły, rodzinną atmosferę i bliskość relacji. Obawiają się też rozbicia społeczności i destabilizacji uczniów, zwłaszcza tych w klasach starszych. Wskazują również na nieścisłości w danych przedstawianych przez wójta oraz na brak realnego dialogu. Padają argumenty, że szkoła w Roszowickim Lesie ma potencjał rozwojowy, a jej likwidacja byłaby krzywdząca dla dzieci. Mamy więc konflikt społeczny, w którym zderzają się dwa spojrzenia: samorządowe - oparte na demografii i finansach, oraz rodzicielskie - bazujące na emocjach, doświadczeniach i dobru dzieci.
Demografia jest nieubłagana, ale decyzje muszą być odpowiedzialne. Dyskusja o przyszłości szkół w gminie Cisek wywołała ogromne emocje wśród rodziców, nauczycieli i mieszkańców. Poseł Paweł Masełko patrzy na sprawę szerzej - jako na element ogólnopolskiego kryzysu demograficznego. Już na początku rozmowy podkreśla, że to właśnie od demografii trzeba zacząć każdą poważną analizę.
- Mamy gigantyczną zapaść demograficzną. W ubiegłym roku w gminie Cisek urodziło się przeszło trzydzieścioro dzieci, a funkcjonują tam cztery szkoły. To nie jest problem tylko gminy Cisek - to problem całego kraju - zwraca uwagę.
Wskazuje, że w wielu gminach województwa opolskiego sytuacja jest jeszcze trudniejsza - w niektórych rodzi się zaledwie kilkoro dzieci rocznie; a są miejsca w Polsce, gdzie w danym roku nie urodziło się ani jedno. Jego zdaniem to właśnie te dane są kluczowe dla samorządów i muszą one podejmować decyzje dotyczące sieci szkół.
- To wyzwanie, przed jakim stoi, lub wkrótce stać będzie, większość gmin w Polsce. Albo podejmują działania, albo nie podejmują, ale problem sam nie zniknie - podkreśla rozmówca.
Jednocześnie zwraca uwagę, że szkoła na wsi to nie tylko miejsce nauki, ale centrum życia społeczno‑kulturalnego. Szkoły to serca małych miejscowości. Jednak samorządy muszą działać w realiach finansowych i organizacyjnych.
- To radni i wójt mają dane, wiedzą, ile dopłacają do oświaty, jakie są prognozy urodzeń. To oni podejmują decyzję, a kuratorium wydaje opinię - podkreśla poseł z naszego regionu.
W rozmowie pojawia się również wątek rządowego programu, który ma wspierać małe szkoły, przekształcając je w centra życia społecznego, szczególnie dla seniorów.
- Dzieci jest coraz mniej, a seniorów coraz więcej. Szkoły mogłyby pełnić dodatkowe funkcje. Wiem, że taki program ma powstać, ale nie znam szczegółów - mówi nasz reprezentant w Warszawie.
Zaznacza jednak, że nawet najlepszy program nie zmieni faktu, że w wielu gminach liczba dzieci jest zbyt niska, by utrzymać pełne szkoły, nauczające w oddziałach 1-8.
Poseł odnosi się również do argumentów rodziców, którzy podkreślają kameralność i bezpieczeństwo małych szkół.
- Rozumiem rodziców. Gdyby ktoś chciał zamknąć szkołę mojego dziecka, też byłbym niezadowolony. To naturalne - nie ukrywa polityk z ziemi kędzierzyńsko-kozielskiej.
Jednocześnie wskazuje, że małe klasy - choć mają swoje zalety - nie zawsze są najlepszym rozwiązaniem z punktu widzenia rozwoju społecznego.
- Klasy trzy‑ bądź czteroosobowe mają swoje walory, bo nauczyciel zna każde dziecko, może je przytulić, poświęcić czas. Ale potem takie dziecko trafia do szkoły średniej, do klasy trzydziestopięcioosobowej, i nie zawsze potrafi się odnaleźć - taki argument podaje w rozmowie z nami samorządowiec z doświadczeniem w edukacji.
Podkreśla, że nie chce oceniać decyzji wójta ani radnych, bo nie zna wszystkich danych finansowych i organizacyjnych.
- Nie wiem, ile gmina dopłaca do oświaty, jakie są prognozy urodzeń, jakie wyposażenie mają poszczególne szkoły. To wiedzą lokalne władze - zastrzega rozmówca.
Zwraca jednak uwagę, że decyzje nie mogą opierać się wyłącznie na oszczędnościach: - Nie można patrzeć tylko na finanse. Trzeba brać pod uwagę rozwój dzieci, ich potrzeby, warunki nauki. Jednocześnie zauważa, że demografia w gminie Cisek nie daje nadziei na szybkie odbicie.
Cały artykuł w 41. numerze "Nowej Gazety Lokalnej", który ukazał się 16 grudnia. Dostępny również w formie cyfrowej


















Napisz komentarz
Komentarze