- Ja już jestem emerytem, rocznik 1948, ale na chodzie. Wszystko zjadam z talerzyka, tańczę, kiedy gra muzyka - uśmiecha się pan Stefan Sokołowski z Brzeziec. - Miałem wybieg, ale u ludzi, a wie pan jak to jest mieć coś u kogoś. Z dojazdem problemem, a i dzieci nie chciały już jeździć. To niech ktoś inny skorzysta. Mieć te zwierzęta tylko po to, aby je karmić, to też nie ma sensu. Były świnki morskie, jednak szybko się dzieciom znudziły. Przez dwa lata żona je tylko karmiła. Sam się cieszę, że mogłem je przekazać i trafiły w dobre ręce. Żona też była za tym. Troszkę łzy pociekły, ale co miałem zrobić - nie ukrywa darczyńca z gminy Bierawa.
Dzierżawca stadniny na kozielskiej Wyspie Paweł Marcinkowski był zaskoczony całą tą sytuacją.
- Pan Stefan przeczytał w „Lokalnej” o naszej stadninie, która od roku funkcjonuje w tym pięknym miejscu i dlatego m.in. podjął tę decyzję. Widziałem, że oddawał te zwierzęta z bólem serca. Zaprosiłem go już na Wyspę. Może nas tu regularnie odwiedzać. Bardzo się bał, że zwierzęta trafią w ręce jakiegoś handlarza. Kucyki bardzo się przydadzą do spacerków z dziećmi na Wyspie. Znalazły już u nas swoje miejsce. Można więc powiedzieć, że się zadomowiły i oswoiły. Każdy kto nas odwiedzi będzie je mógł zobaczyć. Tak więc z prezentu jestem bardzo zadowolony, a dzieciaki, które do nas przychodzą są wniebowzięte - mówi Paweł Marcinkowski, dodając, że sytuacja na Wyspie po niedawnej ulewie została już opanowana, ale straty są duże. - Tu płynęła rzeka błota. Słoma oraz owies namokły. Niestety prawie wszystkie zapasy idą do wyrzucenia, ale się nie poddaję - kończy nasz rozmówca.


















Napisz komentarz
Komentarze