Kędzierzyn-Koźle to miasto wielkiej chemii. W czasach PRL-u, a więc w latach władzy słusznie minionej, liczyły się wyniki, a nie efekty uboczne. Nikt nie zawracał sobie głowy tak błahymi sprawami jak ochrona powietrza i wody czy wpływ czynników przemysłowych na zdrowie okolicznych mieszkańców. W mieście i wokół niego było mnóstwo lasów. Uważano, że to wystarczy. Dopiero w XXI wieku na poważnie zaczęto interesować się ekologią, a także monitorować stan jakości powietrza i wody.
Groźne pyły zawieszone
Zaczęto zdawać sobie sprawę, że największym zagrożeniem dla zdrowia mieszkańców są pyły zawieszone PM 2,5, których średnica nie przekracza 1,5 mikrometra, oraz PM 10 (o średnicy nie większej niż 10 mikrometrów). Te pierwsze są o wiele groźniejsze. Zdaniem Światowej Organizacji Zdrowia takie aerozole atmosferyczne są najbardziej szkodliwe dla zdrowia człowieka spośród wszystkich zanieczyszczeń atmosferycznych.
Pyły zawieszone są składową smogu. Łączą się z różnymi szkodliwymi związkami, a że są bardzo malutkie, to z wdychanym powietrzem trafiają do naszego krwiobiegu i mogą powodować szereg poważnych schorzeń. Przede wszystkim podrażniają drogi oddechowe.
Według raportu Światowej Organizacji Zdrowia człowiek długotrwale narażony na wdychanie pyłu zawieszonego (szczególnie PM 2,5) statystycznie żyje krócej od kilku do kilkunastu miesięcy, a do tego może zapaść na ciężkie choroby układów oddechowego i krwionośnego.
W Kędzierzynie-Koźlu w ostatnich dziesięcioleciach przemysł zaczął się zmieniać. Wiele uciążliwych fabryk przestało istnieć, inne przeszły transformację, zaczęto wdrażać coraz bardziej rygorystyczne wymogi środowiskowe. Lata działań przyniosły skutki. Dziś lokalne zakłady nie emitują już takiej ilości szkodliwych substancji do atmosfery. Jednak wciąż duży wpływ na zanieczyszczenie powietrza w mieście mają w okresie zimowym paleniska domowe, a przez cały rok transport samochodowy. Zatem każde działanie wpływające na poprawę jakości powietrza jest cenne. Jednym z bardzo prostych sposobów na walkę z ograniczeniem pyłów i smogu w mieście jest korzystanie z komunikacji miejskiej.
Pierwszy krok zrobiony
Na początku 2020 roku gmina Kędzierzyn-Koźle otrzymała dofinansowanie na zakup dwóch elektrycznych autobusów wraz z niezbędną infrastrukturą w postaci stacji ładującej oba pojazdy.
Zakup pojazdów pochłonął około 6,8 mln zł, z czego ponad 4,6 mln stanowiła dotacja Unii Europejskiej. Nasze miasto znalazło się w gronie zaledwie 13 gmin w całej Polsce, które otrzymały dofinansowanie. Na liście beneficjentów znalazły się przede wszystkim większe metropolie, m.in.: Kraków, Poznań, Szczecin, Gdynia, Gliwice czy Opole.
- Elektryczne autobusy to nuta przyszłości, wynikająca z ustawy o elektromobilności. Poza tym tabor się starzeje, więc musimy go odświeżać. Elektryczne autobusy nie emitują spalin do środowiska, jak to było w przypadku starych pojazdów. Poza tym silniki elektryczne są bardzo ciche - podkreśla Krzysztof Bytniewski, kierownik wydziału eksploatacji Miejskiego Zakładu Komunikacyjnego w Kędzierzynie-Koźlu.
Przykładowo linią nr 3 (biegnącą od ulicy Partyzantów do biurowca w Blachowni) poruszają się wyłącznie autobusy elektryczne. Jeżdżące w ścisłym centrum Kędzierzyna-Koźla elektryki nie hałasują i nie zanieczyszczają powietrza.
- Kolejne autobusy elektryczne będą jeździć już na innych liniach. W przyszłości powstaną też stacje ładujące na pętlach, gdzie w trakcie przerw autobusy będą się ładować, aby mogły pokonywać większe dystanse, nie zjeżdżając do zajezdni - dodaje Krzysztof Bytniewski.
Każdy z obecnych autobusów elektrycznych mieści do 80 pasażerów. Są wyposażone w system informacji pasażerskiej, monitoring, klimatyzację, gniazda USB do ładowania smartfonów czy dostęp do Wi-Fi, co wpływa na poprawę komfortu podróżowania.
- Myślimy też o odnawialnych źródłach energii. Kiedy już będziemy posiadać więcej autobusów elektrycznych i więcej stacji do ładowania, trzeba będzie zainwestować w panele fotowoltaiczne. Jednak priorytetem są teraz same autobusy - podkreślił kierownik wydziału eksploatacji MZK.
Będą kolejne autobusy
Zakup autobusów elektrycznych MAN Lion’s City 12 zrealizowany był przy wsparciu środków z Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Obecnie gmina stara się o pozyskanie kolejnych dwóch elektryków.
- Pierwszy przetarg ze względu na to, że nie wpłynęła żadna oferta, został unieważniony. Ponowiliśmy postępowanie i czekamy na oferty. Oprócz tego powstaną też dwa pantografy (stacje ładowania): na osiedlu Pogorzelec oraz w Blachowni - powiedział Piotr Pękala, rzecznik prasowy Urzędu Miasta w Kędzierzynie-Koźlu.
Istnieje jeszcze inne rozwiązanie, aby pojazdy były przyjazne dla środowiska i mieszkańców. To autobusy z napędem wodorowym.
- Daleko szukać nie trzeba. W Rybniku praktycznie cały tabor został wymieniony na wodorowy, ale ceny są znacznie wyższe. My zaczęliśmy od hybrydy, później dwóch elektryków i mam nadzieję, że sukcesywnie będziemy wymieniać nasze stare autobusy na te zeroemisyjne - dodał Krzysztof Bytniewski.
Obecnie ceny prądu (ładowanie elektryka) są znacznie wyższe niż paliwa. Koszt trasy o długości 100 km nowym autobusem elektrycznym to ok. 200 zł, a kilkuletnim autobusem spalinowym raptem 60-70 zł. Należy jednak pamiętać, że silniki autobusów spalinowych nagrzewają się (wytwarzają niepotrzebne ciepło), paliwo zanieczyszcza powietrze i są głośne. Autobusy spalinowe wymagają również częstej wymiany oleju silnikowego oraz w skrzyni biegów, co również negatywnie wpływa na środowisko, ponieważ takie oleje trzeba utylizować.
Zredukować emisję CO2
Dla mieszkańców korzystających z transportu publicznego najważniejsze są dogodne połączenia, punktualność i oczywiście cena biletów, ale też coraz więcej osób zwraca uwagę na czynniki związane z ochroną środowiska.
- Korzystam z miejskich autobusów od 40 lat. Kiedyś były to paskudnie kopcące, głośne i śmierdzące pojazdy. Dziś jest zupełnie inaczej. Często jeżdżę trójką na cmentarz „Kuźniczka”. Jest bardzo cicha, nie przeszkadza ludziom mieszkającym w domach obok ulic, przez które przejeżdża, i co najważniejsze - nie emituje żadnych zanieczyszczeń - mówi pani Anna z osiedla Piastów.
Według danych Europejskiej Agencji Środowiska około jedna czwarta całkowitej emisji CO2 w Unii Europejskiej pochodzi z sektora transportu, z czego 71,7 proc. z transportu drogowego. Transport jest jedynym sektorem, w którym emisje gazów cieplarnianych wzrosły w ciągu ostatnich trzech dekad – w latach 1990-2019 aż o 33,5 proc. Emisje CO2 z transportu pasażerskiego różnią się w zależności od jego rodzaju. Samochody osobowe są głównym źródłem zanieczyszczeń, odpowiadając za 60,6 proc. wszystkich emisji CO2 z transportu drogowego w Europie.
Są dwa sposoby redukcji emisji CO2 z samochodów: zwiększenie wydajności pojazdów lub zmiana wykorzystywanego paliwa. W większości transportu drogowego w Europie wykorzystuje się olej napędowy, a następnie benzynę. Z roku na rok na popularności zyskują pojazdy elektryczne, które w 2021 r. stanowiły 17,8 proc. wszystkich nowo zarejestrowanych pojazdów osobowych. Liczba ta cały czas rośnie.
Każdy z nas może dołożyć cegiełkę do zmniejszenia emisji CO2 i walki o czyste powietrze. Nie wsiadajmy do auta, by podjechać do pobliskiego sklepu na zakupy. Przejdźmy się pieszo albo skorzystajmy z roweru. W miarę możliwości korzystajmy z transportu publicznego. Jednym autobusem przejedzie tyle osób, ile kilkudziesięcioma samochodami osobowymi, a to przynosi korzyści dla stanu powietrza. Każdy taki mały czyn, liczony w tysiącach, milionach i miliardach, ma wpływ na klimat i przyszłość naszej planety.




















Napisz komentarz
Komentarze